Od poniedziałku w większości miejskich i gminnych ośrodków pomocy społecznej w Polsce trwa tzw. Czarny Tydzień. To protest pracowników socjalnych, którzy chcą głośno powiedzieć o swoich problemach. Nie chcą zostawiać swoich podopiecznych bez należytej pomocy, na razie więc ograniczają się do symbolicznego wymiaru protestu. Przychodzą do pracy ubrani na czarno, oflagowują budynki, w których pracują i noszą stosowne emblematy. Mają nadzieję, że ich postulaty zostaną wysłuchane i potraktowane na poważnie. W przeciwnym razie nie wykluczają zaostrzania form protestu.

By móc wykonywać swój zawód, pracownicy socjalni musieli zdobyć specjalistyczne, wyższe wykształcenie. Oprócz studiów to też często dodatkowe kursy, podnoszące kwalifikacje. W swojej codziennej pracy muszą być biegli chociażby jeśli chodzi o zagadnienia prawne. Odwiedzają często osoby, które są wobec nich agresywne. Zdarza się, że podopieczni MOPS-ów czy MOPR-ów są często notowani przez policję albo odsiadywali w przeszłości wyroki za groźne przestępstwa. Za pracę obarczoną niemałym ryzykiem pracownicy socjalni, nawet z kilkunastoletnim stażem pracy, otrzymują niewiele ponad 2 tysiące złotych na rękę.

Pracownik socjalny to nie tylko zawód wymagający specjalistycznego wykształcenia, ale musimy też biegle poruszać się po świecie przepisów. Codziennie narażamy się w tzw. środowiskach problemowych, a wynagrodzenie za to wszystko jest na bardzo niskim poziomie.(...) Taki nowy pracownik dostaje na rękę około 1800 - 1900 złotych. Po kilkunastu latach stażu może liczyć na 2-2,5 tysiąca - mówi w rozmowie z RMF FM jedna z pracownic Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Pile.

Za pracę w terenie pracownicy socjalni w całym kraju mogą liczyć na dodatek, który wynosi około 170 złotych na rękę. Dodatkowo na frustrację zatrudnionych w MOPR-ach czy MOPS-ach wpływa fakt, że przyznawane przez nich zapomogi, również osobom nie pracującym i nie wykazującym chęci do pracy - znacznie przewyższają ich wynagrodzenia. Chodzi jednak nie tylko o finanse. Pracownicy socjalni chcą też jasnych regulacji dotyczących bezpieczeństwa pracy w terenie. Walczą też o taki system pracy, by w momencie, gdy bardzo dużo osób ubiega się np. o wyprawkę szkolną czyli pod koniec wakacji, do zadań związanych z realizacją programu, delegować dodatkowe ręce do pracy.

W tej chwili w okresach zasiłkowych pracujemy naprawdę ponad siły. (...) Chcemy żeby "góra" naprawdę potraktowała nas poważnie i wsłuchała się w nasze postulaty. (...) Jeśli nic się w końcu nie ruszy to idę do dyskontu. Zarobię tyle samo, a przy tym pewnie też odpocznę - tłumaczy pracownica MOPR.

Pytani o swoją codzienność pracownicy socjalni tłumaczą, że nie raz ich dzień kończył się płaczem po powrocie do domu. Nie ze względu na kłótnie z szefem czy współpracownikami, ale ze względu na to co widzieli albo jakich obelg na swój temat musieli wysłuchać od roszczeniowych podopiecznych.

"Czekamy na rejestrację związków"

Niewykluczone, że jeśli symboliczny protest nie wywrze presji na samorządach czy rządzie, pracownicy socjalni zaostrzą jego formę. Nie precyzują na razie w jaki sposób, ale nie kryją, że czara goryczy z dnia na dzień przelewa się coraz bardziej. Sytuację w MOPS w Pile utrudnia fakt, że pracownikom nie udało się jeszcze zarejestrować związków zawodowych. Musieli wypełnić dodatkowe dokumenty i czekają na ostateczną decyzję. Są rozczarowani postawą dyrekcji swojego ośrodka, bo jak dotąd nie padła żadna propozycja rozmów czy pośredniczenia między pracownikami a samorządem.

Żadne rozmowy nie były jak dotąd prowadzone, w ogóle nikt nie podjął tematu, ale szczerze liczymy na to, że uda nam się wypracować jakieś wspólne porozumienie - tłumaczy w rozmowie z RMF FM pracownica MOPS w Pile.

Dyrekcja ośrodka twierdzi jednak, że reaguje na potrzeby swoich pracowników i rozmowy na temat ich postulatów już się odbywały.

Różnego typu, na przestrzeni lat rozmowy na temat i wynagrodzeń i dodatków czy przywilejów się odbywały. (...) Problem jest złożony. Ja oczywiście i sygnalizuję i rozmawiam i planujemy wspólnie. Jestem też pewna, że i w samorządzie jest zrozumienie tych kwestii - odpowiada Wanda Kolińska, dyrektor MOPS w Pile.

To nieprawda - mówią pracownicy.

Dyrekcja Ośrodka zapewnia jednak, że chce prowadzić rozmowy z samorządem, w odpowiedzi na protest pracowników.

Będziemy musieli rozmawiać z naszymi władzami, bo organem prowadzącym jest samorząd. Wspominając o innych zadaniach, chcę zwrócić uwagę, że dobrze by było gdyby ze strony rządu jakiś krok został w tym kierunku wykonany - podsumowuje Wanda Kolińska.

Konkretne propozycje ani ewentualnego terminu rozmów, ani też wysokości ewentualnych podwyżek nie padły.

3,5 tys. "karpiowego"

Nieco inaczej sytuacja wygląda w Poznaniu. Po pikiecie kilkudziesięciu osób z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, miasto zadeklarowało konkretne kroki. Pracownicy socjalni ze stolicy Wielkopolski mają otrzymać 3,5 tysiąca złotych dodatku przed świętami. Te 3,5 tys. złotych średnio na etat to jest najwyższa kwota, którą przekazujemy naszym miejskim urzędnikom, to jest też najwyższa kwota w historii MOPR-u. (...) Nie możemy doprowadzić do sytuacji, że pracownicy MOPR-u dostaną po 4 - 4,5 tysiąca dodatku, a inni pracownicy też ważnych miejskich jednostek dostaną np. po 500 złotych - tłumaczy z-ca prezydenta Poznania Jędrzej Solarski, w odpowiedzi na zarzut pracowników MOPR w Poznaniu, że miasto obiecywało jeszcze wyższe dodatki.

Oficjalnie Czarny Tydzień wśród pracowników socjalnych potrwa do piątku. Niewykluczone, że jeśli nie wywoła ożywionej dyskusji na temat potrzeb tej grupy zawodowej - przybierze inne formy. 

(j.)