Za dwa dni - na zbuntowanej wyspie odbędą się wybory prezydenckie.

Siły zbrojne Tajwanu są w stanie wysokiej gotowości bojowej po groźbach Chin, które ostrzegają Tajwańczyków przygotowujących się do wyborów przed niewłaściwym głosowaniem. W obawie przed odłączeniem się Tajpej od Chin - Pekin gotowy jest na inwazje.

Tym razem, z groźbami pod adresem władz w Tajpej - wystąpił profesor Li Jiaquang z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych. Na sponsorowanej przez rząd konferencji prasowej, ostrzegł, że w przypadku gdy w nadchodzących wyborach zwycięży kandydat opowiadający się za niezależnością wyspy nic nie powstrzyma Pekinu przed inwazją.

Z groźbami pod adresem Tajwanu wystąpił wcześniej premier Chin, Zhu Rongji. Szef rządu w Pekinie ostrzegł Tajwańczyków, by głosując pamiętali, że później mogą żałować swego wyboru. Zapowiedział, że chiński naród jest gotowy "przelać krew" za pozostanie wyspy w granicach Państwa Środka. Odpowiedź nadeszła szybko. Tajwański minister obrony oświadczył, że armia Tajpej nie chce wojny, ale nie będzie unikać walki, kiedy trzeba będzie bronić demokracji na wyspie.

Przed siłowym rozwiązaniem kwestii tajwańskiej ostrzega amerykański Sekretarz Obrony William Cohen. Jednocześnie apeluje do Pekinu i Tajpej o pokojowe rozstrzygnięcie kontrowersji. Waszyngton wielokrotnie dawał do zrozumienia zarówno Chinom jak i Tajwanowi, iż spodziewa się pokojowego rozstrzygnięcia problemów, dzielących strony. William Cohen zaznaczył jednak także, iż Waszyngton uznaje istnienie tylko jednych Chin. Z drugiej jednak strony

przypomniał o łączącym Waszyngton i Tajpej tzw. "Akcie o stosunkach USA z Tajwanem".

Wiadomości RMF FM 7:45

Ostatnia zmiana 8:30, 8:45