Gdy tylko wrócę do kraju, sam zgłoszę się do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - zapowiada w rozmowie z reporterką RMF FM były minister zdrowia Zbigniew Religa. ABW zatrzymała trzy osoby z byłego i obecnego kierownictwa Instytutu Kardiologii. Instytutu, którym przed objęciem resortu zdrowia kierował Zbigniew Religa wraz z zatrzymanym w środę Jarosławem P.

Były wiceminister zdrowia Jarosław P. oraz jeszcze dwie inne osoby związane z warszawskim Zakładem Instytutu Kardiologii im. Prymasa Tysiąclecia zostaną przesłuchani i usłyszą zarzuty. Zatrzymania to część wielkiego postępowania w sprawie korupcji w służbie zdrowia.

Te zatrzymania dotyczą nieprawidłowości w związku z organizowaniem przetargów na dostawę sprzętu medycznego i odczynników oraz konkursów związanych z tzw. outsourcingiem dla publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej z terenu całego kraju. Postępowanie w tej sprawie prowadzi łódzka prokuratura.

Były wiceminister zdrowia Jarosław P., jako zastępca szefa Instytutu Kardiologii doprowadził do przejęcia szpitalnego laboratorium przez spółkę „Diagnostyka”. O tym, że umowa była zła i niekorzystna mówili nawet eksperci centrum im. Adama Smitha. Szefom spółki „Diagnostyka” przestawiono zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej, która za łapówki ustawiała przetargi. Jarosław P. zarówno przed, jak i po podpisaniu umowy był entuzjastą outsourcingu, a spółce „Diagnostyka” udzielił referencji, chwaląc, że dzięki jej działalności wydatki na usługi laboratoryjne spadły o 20 proc.

Zastrzeżeń nie zgłaszał również jego ówczesny szef, były minister zdrowia Zbigniew Religa, w środę nieuchwytny. Jak ustalił reporter RMF FM, jest za granicą. Lista osób, które nie szczędziły słów zachwytu spółce, którą interesuje się prokuratura i podpisywały z nią umowy, jest dłuższa. Zrobił to też Marek Balicki jako dyrektor jednego ze szpitali. Jak twierdzi, z podpisania umowy jest dumny do dziś.

Religa chce wyjaśnić w ABW, że to on podjął decyzję o przekazaniu szpitalnego laboratorium prywatnej spółce i bierze za to pełną odpowiedzialność. Według prokuratury spółka „Diagnostyka” za łapówki ustawiała przetargi, według Religi, była ratunkiem dla zadłużonego szpitala. Dlatego były minister zdrowia bez mrugnięcia okiem podpisał umowę. Sam zatrzymania się nie obawia, bo jak mówi, w tej sprawie sumienie ma czyste, a w winę swego zastępcy, a wtedy – wiceszefa Instytutu i szefa Komisji Przetargowej – nie wierzy.

Ja nie przyjmuję do świadomości, że on mógł pokusić się o chęć wzięcia pieniędzy za ustawienie przetargu. W mojej ocenie jest to prawie niemożliwe - powiedział w rozmowie z reporterką RMF FM Agnieszką Burzyńską.

Jarosław P. był najpierw moim uczniem, a potem moim najbliższym współpracownikiem – dodaje Religa. Do kraju były minister wraca w najbliższy wtorek.

W samym warszawskim Instytucie Kardiologii zatrzymanie było dużym zaskoczeniem. Tomasz Berdyga odpowiedzialny za przetargi podkreśla, że szpital przeżył wiele kontroli i nie było większych zastrzeżeń: Kontrolowało nas Ministerstwo Zdrowia, NIK i Urząd Skarbowy. Mieliśmy pozytywne opinie. Nigdy nie było zastrzeżeń, które by mogły być przyczynkiem do afery korupcyjnej. Te drobne zastrzeżenia dotyczyły bowiem takiego kalibru jak np. brak podpisu:

Troje członków kierownictwa stołecznego Zakładu Instytutu Kardiologii im. Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała w Warszawie.

W sumie w całej sprawie dotyczącej korupcji w służbie zdrowia zarzuty usłyszało już 29 osób – powiedziała reporterowi RMF FM naczelnik oddziału prokuratury krajowej w Łodzi Bogumiła Tarkowska. Podejrzani przyjmowali i dawali łapówki.