Na Dworcu Centralnym w Warszawie znaleziono wczoraj około 300 gramów trotylu, kable i metalowe tuleje w paczce pozostawionej przy schowkach bagażowych. Materiał wybuchowy zdetonowano na podwarszawskim poligonie w Kazuniu. Jak nieoficjalnie dowiedziała się sieć RMF FM, bomba nie miała wybuchnąć na warszawskim dworcu. Niewykluczone, że ktoś miał przekazać ją w kolejne ręce.

Około godz. 17. policjanci patrolujący Dworzec Centralny zauważyli niedaleko skrytek bagażowych podejrzany pakunek. Wezwali brygadę antyterrorystyczną. Policjanci prześwietlili pakunek i stwierdzili, że może być w nim bomba. Zamknięto część Dworca Centralnego, a wezwani saperzy wywieźli w specjalnym pojemniku ładunek na poligon w podwarszawskim Kazuniu. "Paczka została prześwietlona specjalnymi kamerami. Znajdowały się w niej metalowe tuleje, przewody elektryczne i substancja proszkowo-plastyczna. Zachodziło więc podejrzenie, że może to być ładunek wybuchowy. Trudno jest dokładnie powiedzieć w tej chwili czy mógłby wybuchnąć. To zbadają policyjni eksperci. Natomiast pirotechnicy znajdujący się na miejscu stwierdzili, że ładunek jest na tyle bezpieczny, że można go przewieźć na poligon w Kazuniu, gdzie został już dokładnie sprawdzony" - powiedział wczoraj sieci RMF Andrzej Browarek z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji.

foto Archiwum RMF FM

09:15