Rok i dziesięć miesięcy więzienia dla sześciu kibiców, dwa lata i dwa miesiące dla siódmego oskarżonego w sprawie bójki sympatyków Ruchu Chorzów z meksykańskimi marynarzami na plaży w Gdyni – takie wyroki wydał gdyński sąd. Jak powiedział w uzasadnieniu sędzia Bartosz Kahsin, żaden z zebranych w sprawie dowodów nie potwierdził, aby - jak twierdzili to niektórzy oskarżeni - cudzoziemcy pierwsi sprowokowali bójkę na plaży. Do bójki doszło w sierpniu ubiegłego roku.

Sąd orzekł także, że oskarżeni kibice mają zapłacić dwóm poszkodowanym marynarzom z Meksyku po 3 tysiące złotych zadośćuczynienia. Jeden z kibiców dostał wyższy wyrok, bo był już wcześniej dwukrotnie karany. Rodziny i znajomi oskarżonych, którzy byli na sali sądowej zareagowały na treść wyroku głośnymi okrzykami "skandal".

Sędzia uzasadnił wyrok - między innymi - jednoznacznymi dowodami. To zapis z monitoringu i zeznania świadków, którzy wskazywali na kibiców jako tych, którzy zaczęli bójkę. Zdaniem sędziego nie można nawet mówić o bójce, a o pobiciu  marynarzy przez kibiców. Między innymi dlatego, że jeden z marynarzy uwiecznionych na filmie, nie zadawał ciosów, a leżał na ziemi i był kopany. Jak mówił sędzia skazani kibicie nie widzieli rzekomego ataku Meksykanów, ani na kobietę, ani na żadnego z ich kolegów. Mieli jedynie o nim słyszeć, ale nie zweryfikowali tych informacji.

Jak mówił sędzia, nie ma też podstaw do tego, by mówić o obronie koniecznej, bo ta nie polega na gonieniu po plaży rzekomego napastnika i kopaniu go, kiedy się przewróci. Podkreślał, że w tej sprawie nie może orzec kar w zawieszeniu, bo warunkiem musiałaby być szczera skrucha. Rodziny i znajomi oskarżonych zareagowały na treść wyroku głośnymi okrzykami "skandal".  Sąd nie przedłużył kibicom orzeczonego wcześniej tymczasowego aresztu. Teraz - jeśli nie będą składać apelacji - poczekają na wezwania do odbycia kary.

Od wyroku raczej nie będzie odwoływać się prokuratura, choć obecny w sądzie prokurator nie chciał tego przesądzać. Na wstępie ten wyrok jest zadowalający. Wszelka nasza argumentacja została przyjęta, kwalifikacja prawna czynu została utrzymana przez sąd. To zadowala nasze wnioski co do stopnia winy i szkodliwości czynu - mówił prokurator Dariusz Ziomek z prokuratury rejonowej w Gdyni. Zdaniem jednego z obrońców skazanych kibiców cała sprawa miała charakter polityczny, a wyrok już wcześniej wydały na kibiców media i politycy. Podkreślał on, że wyrok nie jest trafny.

Jego zdaniem sprawę można postawić w jednym rzędzie z dopalaczami czy tak zwaną "ustawą o bestiach". Tworzy się pewną atmosfera, określa się cele i osiąga się sukces. Jeden sukces już mamy, to jest z dopalaczami. Teraz mamy sukces z kibicami. Będziemy mieli sukces z bestiami jeszcze. Czekam na kolejne sukcesy, które odniesie rząd. Poprzednio odnosił podobne zresztą. Kibice nie są aniołkami, ale wszystko trzeba widzieć we właściwych proporcjach. Zapewniam, że w sprawie mniej nagłośnionej, do czegoś takiego by nie doszło. Nie było by wyroków jakie tutaj zapadły. To moje zdanie, ale mogę się mylić - mówił adwokat Wojciech Cieślak. Nie wykluczył także apelacji od ogłoszonego wyroku.  

Do bijatyki doszło 18 sierpnia ubiegłego roku. Na plaży w Gdyni grupa Polaków - głównie kibiców Ruchu Chorzów, którzy tego samego dnia wieczorem mieli dopingować swoją drużynę w meczu z Arką Gdynia - pobiła, zdaniem prokuratury, członków załogi szkolnego żaglowca Akademii Marynarki Wojennej Meksyku "Cuauhtemoc". Poszkodowanych zostało dwóch marynarzy.

Dwóch oskarżonych chciało dobrowolnie poddać się karze, ale sąd się na to nie zgodził. Jednocześnie uchylił wobec nich areszt i byli sądzeni z wolnej stopy. Pozostali przebywali w areszcie. Nie przyznali się do pobicia marynarzy, a dwóch wyjaśniło, że sami zostali zaatakowani przez Meksykanów rozbitą butelką.

(mpw, abs)