Prawdopodobnie błąd motorniczego był przyczyną zderzenia tramwajów we Wrocławiu w ubiegłym tygodniu. Na dwa stojące na przystanku tramwaje z tyłu najechał trzeci. Jak się okazuje pojazd był sprawny, hamulce nie zawiodły. Ranne zostały 33 osoby.

Po odczytaniu (czarnych) skrzynek i obejrzeniu monitoringu z tramwaju wiemy, że skoda była sprawna, hamulce nie zawiodły. Nie było też przerwy w dostawie prądu. Wszystko wskazuje na to, że do wypadku doszło z powodu błędu ludzkiego - poinformowała rzeczniczka MPK we Wrocławiu Agnieszka Korzeniowska. Zaznaczyła, że nie chce mówić o winie motorniczego, bo o tym zdecyduje śledztwo prowadzone przez wrocławską prokuraturę. Podkreśliła natomiast, że motorniczy to wieloletni pracownik MPK, który do tej pory nie spowodował żadnego wypadku. Z monitoringu wynika, że do chwili wypadku jechał przepisowo. Nie miał żadnego opóźnienia, więc się nie spieszył. Tramwaj prowadził tego dnia dopiero trzecią godzinę, więc nie był zmęczony - mówiła.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu. Dochodzenie ma ustalić, jak doszło do wypadku i kto jest za niego odpowiedzialny (grozi za to do 10 lat więzienia). Jesteśmy na etapie przeglądania czarnych skrzynek i monitoringu - poinformowała rzeczniczka prokuratury Małgorzata Klaus. Dodała, że trwają również przesłuchania świadków i osób poszkodowanych.