Prokuratura we Włocławku zbada sprawę śmierci 2,5-letniego chłopca. Dziecko zmarło w połowie lutego w Łodzi, ale rodzice oskarżają lekarzy z włocławskiego szpitala, że kilka miesięcy wcześniej postawili błędną diagnozę.

Chłopiec trafił do szpitala we Włocławku pod koniec listopada ubiegłego roku. Nie chciał jeść i miał zaburzenia równowagi i ślinotok. Po tygodniu obserwacji lekarze orzekli, że dziecko ma pasożyta i wypisali 2,5-latka do domu. Dopiero w połowie lutego lekarz ze specjalistycznej przychodni skierował chłopca na pilne badanie tomografem komputerowym. Okazało się, że ma 10 cm guza mózgu.  Dziecko zostało przewiezione do szpitala w Łodzi. Tam  zmarło podczas operacji.

Sprawę zgłosili rodzice chłopca. Według prokuratury do wyjaśnienia sprawy konieczne jest wszczęcie śledztwa, bo trzeba m.in. przesłuchać świadków i zwolnić pracowników szpitala z tajemnicy lekarskiej. Jak wynika z nieoficjalnych doniesień, zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył do prokuratury również dyrektor szpitala we Włocławku.