Wkrótce na listę leków refundowanych i sprzedawanych na receptę tafią leki z tzw. importu równoległego - donosi "Polska". Gazeta wyjaśnia, że są to medykamenty sprowadzane z krajów, gdzie ceny są niższe ze względu np. na większą konkurencję. Jakość nie jest jednak gorsza. Produkują je te same zagraniczne koncerny, które działają w Polsce.

Leki z importu równoległego muszą mieć jednak nowe opakowania. W Polsce jest to zwykle proste białe pudełko z nazwą specyfiku i informacją, przez kogo został wyprodukowany i skąd sprowadzony.

O tańsze leki z importu musimy się zapytać. Aptekarz nie ma obowiązku o nich informować.

Dziennik przypomina, że import równoległy stał się możliwy po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Pierwsze leki trafiły do aptek w 2005 r. Na razie jednak są to wyłącznie medykamenty pełnopłatne, choć część z nich jest dostępna na receptę. W polskich aptekach można obecnie kupić m.in. Aspirynę Bayera czy Smectę firmy Beaufor Ipsen. Łącznie około 40 specyfików. Każdy z nich ma ceny niższe od 10 proc. do nawet 49 proc.