Prokuratura postawiła Anecie Krawczyk, głównej podejrzanej w seksaferze, zarzut oszustwa. Była radna Samoobrony miał ukraść z kasy partii 60 tysięcy złotych, a pomagał jej w tym Stanisław Łyżwiński, którego oskarża o molestowanie. Grozi im po osiem lat więzienia. Aneta K. nie przyznaje się do zarzutu, a zdaniem jej obrońcy - "zarzut jest bezpodstawny".

Chodzi o kilkadziesiąt osób, kandydatów na radnych w wyborach samorządowych w 2002 roku. Krawczyk miała informować je, że wpłacone pieniądze będą szły na kampanię.

Aneta Krawczyk przed ujawnieniem "seksafery" była dyrektorem biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego w Tomaszowie Mazowieckim.

Zdaniem mec. Agaty Kalińskij-Moc zarzut postawiony jej klientce jest bezpodstawny. Nie znajduję żadnej podstawy, aby mojej klientce postawić zarzut, że działała świadomie i miała

świadomość, że wypełniając polecenia przełożonych naraża się na odpowiedzialność karną - mówiła dziennikarzom po zakończeniu przesłuchania. Dlatego - jej zdaniem - brak świadomości powoduje, że nie można mieć do czynienia z popełnieniem oszustwa przez jej klientkę.

Dodała, że jej klientka ujawniła już wcześniej wszystkie sprawy i okoliczności, również te dotyczące nieprawidłowości finansowych w Samoobronie.