Dwanaście osób zostało ewakuowanych z jachtu "Zjawa IV" na Bałtyku. Załoga wezwała pomoc. Jednostka zaczęła nabierać wody około 100 kilometrów na północ od Władysławowa. 15 osobom, które były na pokładzie, nic nie grozi. Jacht jest holowany do portu we Władysławowie.

Załoga po południu zgłosiła, że jacht zaczął nabierać wody. Kapitan podjął decyzję o wysłaniu komunikatu alarmowego i ewakuacji jachtu. Przyczyna rozszczelnienia kadłuba będzie badana po powrocie do Polski - poinformowała w komunikacie Monika Kubacka, rzeczniczka prasowa ZHP, do którego należy "Zjawa IV". Na pomoc ruszyły dwie jednostki z platformy wiertniczej Petrobaltic i śmigłowiec marynarki wojennej.

Większość uczestników rejsu - 12 kobiet - została ewakuowana na statek "Aphrodite". Na pokładzie zostali członkowie podstawowej załogi. Dostarczoną na pokład pompą usuwali wodę. Pomagał im mechanik, który wszedł na pokład z jednostki Petrobalticu.

Załoga miała ocenić, czy jacht będzie mógł samodzielnie wracać do najbliższego portu. Ostatecznie podjęto decyzję o jego odholowaniu do Władysławowa. Może to potrwać nawet 12 godzin.

Rejs miał trwać 5 dni

Jednostka wypłynęła wczoraj z Gdyni. Celem rejsu było miasto Visby na wyspie Gotlandia w Szwecji. Wzięło w nim udział 12 kobiet, które mają za sobą lub są w trakcie leczenia choroby nowotworowej. Ideą rejsu była chęć pokazania, że po chorobie nowotworowej można żyć normalnie. Wyprawa miała potrwać 5 dni.

Jacht przeszedł remont

Rzeczniczka ZHP poinformowała, że przed wypłynięciem "Zjawa IV" przeszedł kapitalny remont, kontrolę Polskiego Rejestru Statków i Urzędu Morskiego oraz uzyskał kartę bezpieczeństwa.

"Zjawa IV" jest czwartym z kolei jachtem o tej nazwie. "Zjawy" I, II i III to jednostki, na których w dwudziestoleciu międzywojennym realizował swoje marzenia o opłynięciu świata Władysław Wagner.