Ponad 20 milionów złotych - co najmniej tyle kosztowała akcja ratownicza w kopalni Wujek ruch Śląsk. Była to najdłuższa i najtrudniejsza akcja w historii polskiego górnictwa.

Wszystko zaczęło się od niespotykanego wcześniej wstrząsu. Tak silnego nie było w polskich kopalniach od 30 lat. Można go porównać do wielkiego wybuchu.

Pod ziemią, na skutek ruchów tektonicznych doszło do eksplozji. Porównam to do siły wybuchu 1 tony trotylu -mówił Zygmunt Łukaszczyk, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego.

W czasie tej akcji wywiercono ponad kilometrowy otwór z powierzchni. Brało w niej udział w sumie ponad 1000 osób, a w gotowości były wszystkie możliwe służby,  m.in. płetwonurkowie na wypadek, gdyby pod ziemią doszło do zalania.

Dwaj górnicy, 36- i 44-letni, byli poszukiwani od 18 kwietnia, gdy w kopalni doszło do silnego wstrząsu na głębokości ok. 1050 m. Z zagrożonego rejonu wycofano pracowników; dwóch przebywających w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się.

Ciała obu mężczyzn ratownicy odnaleźli 15 czerwca, wydobyli je na powierzchnię 22 czerwca. Dotarli do nich specjalnie wydrążonym w tym celu chodnikiem ratowniczym, w ramach akcji wydrążono też otwór z powierzchni w miejsce, gdzie spodziewano się znaleźć poszukiwanych.

(abs)