To była najbardziej tragiczna majówka od kilku lat - twierdzą policjanci. Statystycznie w ciągu 10 dni ktoś ginął na drodze co trzy godziny. W sumie doszło do ponad 740 wypadków, rannych zostało 950 osób. Funkcjonariusze zatrzymali również cztery i pół tysiąca pijanych za kółkiem.

Przed rokiem, kiedy majówka - podobnie jak teraz - wydłużyła się do 10 dni, na trasach doszło do prawie tysiąca wypadków. Więcej było też rannych. Jednak w 2012 roku wypadki były mniej tragiczne w skutkach. Nie zmieniła się za to ich przyczyna: to przede wszystkim brawura i prędkość. Sześć lat temu podczas długiego majowego weekendu na drogach śmierć poniosło ponad 110 osób. Był to jeden ze smutniejszych rekordów.

W tym roku najbardziej tragicznym dniem na trasach był 30 kwietnia, kiedy zginęło 12 osób. Z kolei 5 maja, czyli w niedzielę śmierć poniosło 11 osób. Najwięcej wypadków i rannych było pierwszego dnia majówki - 26 kwietnia, kiedy w 153 wypadkach poszkodowanych zostało 110 osób. W ostatnią niedzielę policjanci zatrzymywali ponad pół tysiąca nietrzeźwych kierowców. Dobra, sucha jezdnia to dla wielu okazja, żeby przycisnąć pedał gazu. Niestety większość wypadków zdarza się przy dużej prędkości, kiedy dochodzi do uderzenia z duża siłą najczęściej o drzewo, słup przydrożny albo samochód jadący z naprzeciwka - mówi Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji.

Zdecydowana większość zatrzymanych nietrzeźwych kierowców miało ponad 0,5 promila w organizmie. Grozi za to do 2 lat więzienia i utrata prawa jazdy na 10 lat. Od piątku, 26 kwietnia, kiedy rozpoczął się przedłużony majowy weekend, nad bezpieczeństwem na drogach czuwało więcej patroli drogówki. Na trasach były też nieznakowane radiowozy z wideorejestratorami.

Za jazdę po spożyciu alkoholu - gdy jego zawartość we krwi wynosi od 0,2 do 0,5 promila - grozi zakaz prowadzenia samochodów do 3 lat, do 30 dni aresztu i do 5 tys. zł grzywny. Jeśli stężenie alkoholu przekracza 0,5 promila, kierowcy grozi do 2 lat więzienia i utrata prawa jazdy na 10 lat.

Tragedia w Łódzkiem. W wypadku zginęło trzech mężczyzn

Wczoraj w wypadku na trasie krajowej nr 14 w miejscowości Próba w woj. łódzkim zginęli trzej młodzi mężczyźni. Jedna osoba została ciężko ranna. Do wypadku doszło po godzinie 22. 23-latek kierujący fordem przy wyprzedzaniu ciężarówki stracił panowanie nad autem i zjechał z drogi. Potem rozpędzony samochód uderzył w drzewo i dachował. Na miejscu zginął kierowca oraz dwaj pasażerowie w wieku 19 i 20 lat. Czwarty mężczyzna podróżujący autem - w wieku 16 lat - w ciężkim stanie trafił do szpitala w Sieradzu.

Wszystkie ofiary wypadku to mieszkańcy pobliskich miejscowości. Według ustaleń policji, przed samochodem osobowym ciężarówkę wyprzedzał motocykl. Policja wyjaśnia, czy auto i motocykl nie ścigały się na trasie. Droga była zablokowana przez ponad trzy godziny. Okoliczności wypadku bada również prokuratura. 

Długie powroty z długiego weekendu

Wczoraj korki na trasach w wielu miejscach tworzyły się już od wczesnego popołudnia. Tak było m.in. na zakopiance. Od Tatr do Krakowa sunął długi sznur samochodów. Najbardziej zakorkowany we wczesnych godzinach popołudniowych był odcinek z Zakopanego do Rabki-Zdroju. Przejechanie zaledwie 40 km zajmowało kierowcom prawie dwie godziny. Korki tworzyły się między innymi w Białym Dunajcu, Szaflarach, w Nowym Targu przy wyjeździe z dwupasmówki, a także w Chabówce i stamtąd ciągnęły się aż do skrzyżowania z drogą krajową nr 28 w Skomielnej Białej. Luźniej na zakopiance zrobiło się około godziny 16 - wtedy trasę spod Giewontu do Krakowa można było pokonać w nieco ponad półtorej godziny.

Drogowy koszmar panował także na A1. W Toruniu w kierunku Łodzi na kierowców czekały długie kolejki do bramek. Wolno jechało się również trasą A4. Przez cały dzień słuchacze RMF FM informowali o korku przed bramkami w podkrakowskich Balicach i w Gliwicach w kierunku Wrocławia.