66-latek z gminy Margonin w Wielkopolsce wyszedł wieczorem do lasu i stracił orientację. Szukając drogi przeszedł niemal 20 kilometrów - przy -10 st. Celsjusza.

Zaginięcie mężczyzny zgłosiła rodzina 66-latka. Policja z Chodzieży sprawdziła m.in. okoliczne szpitale, publiczne środki transportu, drogi w powiecie. Powiadomiono też sąsiadujące jednostki policji. W akcję poszukiwawczą włączyła się też Straż Leśna z Podanina oraz Straż Miejska z Margonina. Przeczesywane były też kompleksy leśne w okolicach miejsca zamieszkania mężczyzny. W gotowości był już także policyjny śmigłowiec.

Sytuacja była o tyle poważna, że istniało zagrożenie dla życia i zdrowia mężczyzny. W tych dniach temperatura na zewnątrz oscylowała w okolicach -10 st. C - poinformowała asp. Karolina Smardz-Dymek z KPP w Chodzieży.

Po pewnym czasie okazało się, że 66-latek pojawił się w Białośliwiu - w miejscowości oddalonej o blisko 20 kilometrów od jego miejsca zamieszkania. Policjanci z Białośliwia otrzymali informacje, że jakiś mężczyzna chodzi "od domu do domu". Funkcjonariusze zabrali na komisariat, gdzie ustalono, że wyziębiony i zmarznięty mężczyzna to ten sam, którego poszukują chodziescy policjanci.

66-latek został otoczony opieką do czasu przyjazdu zespołu ratownictwa medycznego. Zaginiony w rozmowie z policjantami powiedział, że wyszedł dzień wcześniej wieczorem do lasu i pewnym momencie stracił orientację w terenie. Tym sposobem całą noc szedł, aż doszedł do Białośliwia - podała Smardz-Dymek.

Mężczyzna po przebadaniu przez zespół ratownictwa medycznego nie wymagał hospitalizacji.