Karę pięciu lat więzienia wymierzył warszawski sąd Bogusławowi B., skazanemu przed laty w głośnej aferze Art-B, w sprawie wyłudzeń za pomocą tzw. piramidy finansowej. Ponadto sąd nałożył na B. i drugiego oskarżonego obowiązek naprawienia wielomilionowej szkody.

Od strony pokrzywdzonych sprawa jest zupełnie jasna. Namawiano ich, wprowadzono w błąd, nie wypłacono im kapitałów (...). Doszło do zbudowania piramidy finansowej. Ludzie płacili, dostawali odsetki od swoich własnych wpłaconych pieniędzy. Obiecano ludziom inwestycje w instrumentach finansowych. Nie było tego. Obiecano im stuprocentowy zwrot kapitału i kolosalne odsetki. Nie było tego i nie mogło być. Nazywa się to oszustwem - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Mariusz Iwaszko.

Proces przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczął się pod koniec 2012 roku. Według prokuratury, oskarżeni Bogusław B. i Maciej G. w latach 2005-2007 oszukali około 170 osób, które zainwestowały łącznie ponad 33,5 mln złotych. Groziło za to do 12 lat więzienia.

Wobec Macieja G. sąd wymierzył karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Bogusława B. skazał na pięć lat więzienia. O taki właśnie wymiar kar wnioskowała przed dwoma tygodniami w mowie końcowej prokuratura. Obrońcy i oskarżeni prosili wtedy o wyroki uniewinniające.

Nie ma najmniejszej wątpliwości, że obaj oskarżeni dopuścili się oszustwa działając wspólnie i w porozumieniu. Oczywiście było to oszustwo zorganizowane na większą skalę - zaznaczył sędzia Iwaszko.

Sąd wskazał jednocześnie, że dostrzega różnicę między działaniami obu oskarżonych. B. jako organizator i główny decydent zasługuje na karę surowszą. Drugi oskarżony, wciągnięty do przedsięwzięcia i dokonujący czynności wykonawczych w o wiele mniejszym zakresie, zasługuje na karę łagodniejszą - powiedział sędzia Iwaszko. Dodał, że złożone w sprawie wyjaśnienia G. w dużym stopniu wpłynęły na wyjaśnienie mechanizmu przestępstwa.

Obrona Bogusława B. wskazywała wcześniej, że dowody nie wykazują, by B. uczestniczył w działalności spółek będących przedmiotem postępowania - nie zakładał tych spółek, nie był w ich władzach. Jak jednak ocenił sąd w uzasadnieniu wyroku, takiej linii obrony przeczą ustalone fakty. Nie ma wątpliwości, że to B. decydował, co i jak w ramach tego czynu przebiega i co się dzieje - podkreślił sąd.

Na oskarżonych sąd nałożył solidarny obowiązek naprawienia wielomilionowej szkody poprzez zapłatę określonych kwot poszczególnym - wymienionym w sentencji orzeczenia - pokrzywdzonym.

Wyrok nie jest prawomocny.

Akt oskarżenia w tej sprawie wpłynął do sądu w lutym 2012 roku. Jak informowała wówczas policja, dochodzenie wszczęto w 2007 roku po zawiadomieniu Komisji Nadzoru Finansowego. Chodziło o podejrzenia przestępstwa polegającego na prowadzeniu działalności w zakresie obrotu maklerskimi instrumentami finansowymi bez wymaganego zezwolenia.

Ustalono, że Bogusław B. działał w imieniu spółki z siedzibą w Wielkiej Brytanii, a prezesem innej ze spółek był Maciej G. Oskarżono ich o to, że wprowadzali inwestorów w błąd, zawierając z nimi poprzez siatkę pośredników umowy. Ich przedmiotem było zarządzanie wpłacanym przez klientów kapitałem, w zamian mieli otrzymywać odsetki. W rzeczywistości tworzyli oni pozory profesjonalnej działalności inwestycyjnej. Zamiast gwarantowanego inwestorom jednoprocentowego zysku tygodniowo, czyli 52 proc. rocznie, oraz gwarancji zwrotu kapitału, stworzyli system służący jedynie do wyłudzania środków na zasadzie tzw. piramidy finansowej - informowała policja. Przez jakiś czas umowy były obsługiwane terminowo. Pieniądze pochodziły z wpłat nowych klientów lub z tych samych środków, które przekazał inwestor. Znaczna część zainwestowanych środków nigdy nie została jednak zwrócona.

Bogusław B. był bohaterem najgłośniejszej afery początków III RP

W stołecznym sądzie okręgowym na wyznaczenie terminu oczekuje jeszcze inna sprawa, w której oskarżony jest m.in. Bogusław B. Latem tego roku prokuratura sformułowała akt oskarżenia, w którym B. postawiono zarzut "prania brudnych pieniędzy". Jak informowano, chodzi o "wypranie" ponad 11 mln złotych. Według prokuratury, pieniądze te - które wpłacono na rachunek bankowy w Polsce - pochodziły z oszustwa dokonanego na niekorzyść jednej ze spółek w Szwajcarii.

Z kolei sprawa Art-B, w której wcześniej skazany został Bogusław B., była najgłośniejszą aferą początków III RP. Bogusław B. ze wspólnikiem Andrzejem Gąsiorowskim mieli - omijając prawo za pomocą tzw. oscylatora - zarobić 4,2 bln ówczesnych złotych (420 mln dzisiejszych złotych). W 1991 roku wspólnicy uciekli z Polski i osiedli w Izraelu. W 1994 roku Bogusław B. został zatrzymany w Szwajcarii, wydany Polsce i skazany w 2000 roku na 9 lat więzienia.

W zeszłym roku warszawska prokuratura okręgowa, badająca sprawę Gąsiorowskiego, umorzyła z powodu przedawnienia wątek śledztwa dotyczący tzw. oscylatora. To śledztwo ostatecznie zakończono w końcu czerwca, gdy do sądu trafił akt oskarżenia wobec Gąsiorowskiego, dotyczący zarzutu przywłaszczenia w latach 1990-91 mienia spółki Art-B. Zarzut mówił o blisko 71,8 mln złotych - w przeliczeniu na obecne złotówki. Na początku lipca Sąd Okręgowy w Kaliszu umorzył sprawę Gąsiorowskiego ze względu na jej przedawnienie. Gąsiorowski - który zgodził się wtedy na podawanie swojego nazwiska - mówił, że żałuje, że został pozbawiony możliwości stwierdzenia przez sąd jego niewinności.

(edbie)