Prokuratura wszczęła śledztwo ws. śmierci 36-latki w szpitalu przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu. Jak podają lokalne media, kobieta trafiła do szpitala z kliniki specjalizującej się w tzw. medycynie naturalnej.

36-letnia kobieta do poznańskiego szpitala przy ul. Szwajcarskiej trafiła w bardzo ciężkim stanie 14 stycznia. Jak tłumaczył PAP rzecznik poznańskiego Szpitala Miejskiego im. J. Strusia Stanisław Rusek, została przywieziona przez Zespół Ratownictwa Medycznego, które wezwano do tzw. kliniki medycyny naturalnej, gdzie u pacjentki doszło do zatrzymania krążenia.

Kobieta była reanimowana przez ponad 35 minut, następnie została przewieziona do naszego szpitala w stanie bardzo ciężkim; z ostrą niewydolnością oddechową. Została poddana błyskawicznie wszelkim procedurom, diagnostyce, wszechstronnej opiece medycznej (...) Lekarze robili wszystko, co w ich mocy, walczyli o życie pacjentki, ale nie udało się tego życia uratować - powiedział Rusek.

Kobieta zmarła 15 stycznia. Osierociła dwie córki - ośmiomiesięczne bliźniaczki.

Według lokalnych mediów, 36-latce w "pseudoklinice" podano najprawdopodobniej tzw. DMSO (dimetylosulfotlenek), środek stosowany m.in. jako rozpuszczalnik, w dużych dawkach działający toksycznie, ale przez zwolenników tzw. medycyny naturalnej uznawany za "cudowny lek".

O okolicznościach śmierci kobiety prokuraturę poinformowali lekarze szpitala im. J. Strusia.

Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura Rejonowa Poznań-Nowe Miasto i prowadzone jest w kierunku narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - mówi prok. Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Sekcja zwłok kobiety została już przeprowadzona. Nadal nie znamy jeszcze odpowiedzi na pytanie, co było bezpośrednią przyczyną zgonu pacjentki. Koniecznym tutaj jest oczekiwanie na wyniki badań histopatologicznych - mówi Mazur-Prus.

Mazur-Prus potwierdziła, że 36-letnia pacjentka trafiła do szpitala im. Strusia z innej placówki, gdzie poddawana była zabiegom.

Na ten moment, czyli dopóki nie uzyskamy w tym zakresie pełnej dokumentacji, i do momentu, kiedy nie będziemy mieć informacji pewnych i sprawdzonych - nie chciałabym jeszcze podawać ani tego, jaka to była placówka, ani jakiemu leczeniu poddawana była pacjentka - podkreśliła prokurator.

Opracowanie: