Miał głębokie poparzenia prawie połowy powierzchni ciała: pleców, ud i pośladków. Trafił do szpitala w stanie krytycznym i spędził w nim 4 miesiące, przeszedł 9 operacji. 3-letni Mikołaj z Rybnika cudem uniknął śmierci. Latem poparzył się w aucie, w którym doszło do samozapłonu. Z samochodu wyciągnął go tata, a później o jego życie walczyli lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Dzisiaj opowiedzieli o tej walce. Chłopczyk wraca już do zdrowia. Czeka go jednak długa rehabilitacja.

Miał głębokie poparzenia prawie połowy powierzchni ciała: pleców, ud i pośladków. Trafił do szpitala w stanie krytycznym i spędził w nim 4 miesiące, przeszedł 9 operacji. 3-letni Mikołaj z Rybnika cudem uniknął śmierci. Latem poparzył się w aucie, w którym doszło do samozapłonu. Z samochodu wyciągnął go tata, a później o jego życie walczyli lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Dzisiaj opowiedzieli o tej walce. Chłopczyk wraca już do zdrowia. Czeka go jednak długa rehabilitacja.
3-letni Mikołaj z rodzicami i lekarzami z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach /Anna Kropaczek /RMF FM

Mikołaj wrócił ze szpitala do domu tuż przed świętami Bożego Narodzenia. To był nasz najwspanialszy prezent - mówi mama chłopca.

Ta historia dobrze się kończy, ale w sierpniu, kiedy Mikołaj został przywieziony do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka, jego stan był krytyczny. Miał poparzenia blisko połowy powierzchni ciała.

To były głębokie poparzenia 3. i 4. stopnia: cała grubość skóry i miejscami tkanka tłuszczowa i tkanka mięśniowa - wyjaśnia dr Andrzej Bulandra, koordynator Centrum Urazowego dla Dzieci w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.

Pierwszą operację Mikołaj przeszedł już w pierwszej dobie po wypadku. Później były kolejne, w sumie dziewięć. Lekarze operowali wtedy, kiedy jego stan na to pozwalał.

Mieliśmy telefon w niedzielę po południu, że pacjent będzie się nadawał za 3 godziny do zabiegu, wsiadaliśmy w samochód, przyjeżdżaliśmy i go operowaliśmy - wspomina dr Bulandra.

Lekarze - pytani, kiedy mieli pewność, że walka o życie i zdrowie chłopca powiedzie się - mówią, że... nigdy.


Dzisiaj możemy powiedzieć, że nam się udało. Nigdy nie mieliśmy takiego momentu, że byliśmy pewni. W medycynie nie ma pewności. Trzeba być bardzo ostrożnym, trzeba zachować czujność - podkreśla Ludwik Stołtny, ordynator oddziału anestezjologii i intensywnej terapii.

Jeśli Mikołaj założy koszulkę i spodenki, to nie będzie widać blizn po oparzeniach - powtarzali dzisiaj lekarze. Chłopca czeka jednak długa rehabilitacja.

Rehabilitację ma codziennie, nawet po dwa razy, znosi to bardzo dobrze, nie płacze, jest bardzo dzielny - mówi mama Mikołaja.

Przed chłopcem również kolejne zabiegi, m.in. laryngologiczny i związany z odtworzeniem ciągłości przewodu pokarmowego. Na razie jednak Mikołaj cieszy się powrotem do domu.

Mikołajek ma bardzo duży apetyt. Przed wypadkiem prawie w ogóle nie chciał jeść, a teraz musimy lodówkę zamykać - śmieje się mama 3-latka.

Bardzo jesteśmy szczęśliwi, że Mikołaj jest z nami. Jesteśmy wdzięczni lekarzom - dodaje wzruszony tata.

A lekarze tatę chwalą: spędził z Mikołajem w szpitalu mnóstwo czasu.


Autor: Anna Kropaczek
Opracowanie: Edyta Bieńczak