10-letnia Karina, której amputowano palce u stóp, po przyjeździe do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku zaczęła chodzić o kulach. Dziewczynce muszą jeszcze zagoić się rany, a potem czeka ją rehabilitacja. Wczoraj Karina opuściła Szpital Morski w Gdyni, gdzie była leczona i przeszła operacje. Na początku października 10-latka zaginęła i spędziła sześć dni w lesie; odmroziła wtedy stopy.

Prof. Janusz Popko, kierownik kliniki ortopedii szpitala w Białymstoku, nie przewiduje, żeby potrzebne były jeszcze jakieś zabiegi stóp dziewczynki. W piątek dotrą do Białegostoku specjalne buciki-protezy dla chorej, dzięki którym prawdopodobnie będzie mogła chodzić bez pomocy. Obecnie dziewczynka chodzi sama o kulach.

Popko zapowiedział, że Karina na święta wróci do domu, ale potem czeka ją dalsza rehabilitacja. Profesor jest pewien, że chora szybko wróci do zdrowia, ale do końca życia będzie musiała chodzić w specjalnym obuwiu. Dziewczynka w środę opuściła Szpital Morski w Gdyni, gdzie przeszła kilka zabiegów, podczas których amputowano jej wszystkie palce u stóp oraz usunięto część martwej tkanki i mięśni na stopach. W ostatnim etapie lekarze dokonali przeszczepów skóry. Przez cały czas Karina miała zabiegi w komorze hiperbarycznej, które wspomagały gojenie się ran.

Karina najpierw była leczona w szpitalu w Suwałkach. Potem została przewieziona do gdyńskiej Kliniki Medycyny Hiperbarycznej. Stwierdzono u niej zgorzel gazową. Chora na epilepsję i autyzm 10-latka ze wsi Rzepiski na Podlasiu zaginęła 5 października, gdy wyszła z domu na grzyby do pobliskiego lasu. Odnalazła się po sześciu dniach. Dziewczynka uczy się w szkole specjalnej. Jest jednym z dziesięciorga dzieci w rodzinie. Rodzice Kariny od 2002 roku mają ograniczoną przez sąd władzę rodzicielską.