„Skład Sejmu X kadencji, jeśli chodzi o klub parlamentarny PZPR nie do końca był reprezentatywny dla PZPR” - powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Sławomir Wiatr, który w wyborach parlamentarnych w czerwcu 1989 roku startował z list Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. „W Sejmie X kadencji znalazłem się z przypadku” - dodał Wiatr. „Ja nie miałem zamiaru być posłem i w ogóle profesjonalnym politykiem” - wyjaśnił. Z kolei Henryk Wujec, reprezentujący wówczas Komitet Obywatelski "Solidarność", ocenił w rozmowie z Marcinem Zaborskim, że wynik wyborów z 4 czerwca 1989 roku „to był nokaut”. „Co było do wyboru? 100 miejsc mandatowych do Senatu, 121 miejsc do Sejmu - to jest to 35 proc. w wolnych wyborach. Z tych 121 miejsc plus 100 ile miejsc wygrała „Solidarność”? Jednego nie wygrała. To jest nokaut” - mówił Wujec.

Marcin Zaborski, RMF FM: Dwaj posłowie Sejmu X kadencji. Posłowie wybrani w 1989 roku, w czerwcu. Henryk Wujec - wtedy Komitet Obywatelski Solidarność. Dzień dobry.

Henryk Wujec: Dzień dobry, dzień dobry państwu.

I Sławomir Wiatr, wtedy PZPR. Dzień dobry.

Sławomir Wiatr: Dzień dobry.

Jak patrzyli panowie na siebie wtedy w sejmowych ławach? Patrzyliście wilkiem czy raczej unikaliście spojrzeń, żeby przypadkiem nie spojrzeć na tego z drugiej strony?

Henryk Wujec: Teraz trudno to powiedzieć. Człowiek tego tak dobrze nie pamięta. Może nakładać na tamte wydarzenia obecne...

Ale emocje na pewno były?

...ale generalnie bardzo nieufnie. To były jednak dwie różne strony. Wybór polityczny był taki, że musieliśmy usiąść do tego stołu, bo inaczej byśmy Polskę rozwalili już doszczętnie - już wtedy się zawalała zupełnie. Co z tego wyjdzie? Tego nie wiedzieliśmy. Dlatego z taką nieufnością przychodziliśmy.

Najpierw był Okrągły Stół - razem, a potem na sali sejmowej zasiedliście razem. Pytanie, czy w sejmowej restauracji mogło się tak zdarzyć, że siedliście przy jednym stoliku na przykład?

Henryk Wujec: Wtedy nie było problemu z tym.

Sławomir Wiatr: Zanim o sejmowej restauracji, bo to się bardzo zmieniało od dnia zaprzysiężenia... 2,5 roku to jednak były i spory...

Do przyjaźni wielkiej - za chwilę się dowiemy.

Sławomir Wiatr: Nawet jeśli, to nie powinniśmy o tym publicznie teraz mówić.

Henryk Wujec: Relacji przyjaźni nie mamy ze sobą, bo nie spotykaliśmy się. Ale znajdę na pewno kogoś po tamtej stronie...

Sławomir Wiatr: Pan odniósł się do składu Sejmu X kadencji. Ten skład X kadencji, jeśli chodzi o klub parlamentarny PZPR, nie do końca był reprezentatywny dla PZPR. W wyniku Okrągłego Stołu - tym młodszym słuchaczom przypomnijmy - powstał ten konsensus wyborów kontraktowych - pół- czy ćwierćwolnych.

Henryk Wujec: 35 proc. wolnych.

Sławomir Wiatr: I była lista krajowa, która to lista krajowa poza dwoma nazwiskami - panów profesorów Zielińskiego i Kozakiewicza - całkowicie przepadła.

No właśnie - dla PZPR-u ta lista krajowa okazała się porażką. Tu pytanie: PZPR w ogóle raczej nie zakładał, że tak to się wszystko potoczy? To dla Was była niespodzianka.

Sławomir Wiatr: Proszę pana, to nie jest takie proste, żeby odpowiedzieć. Tak jak pan Henryk Wujec zasłużył sobie czy zapracował całą swoją aktywnością, ale i podejmowanymi ryzykami, poświęceniem na to, żeby być poważną postacią tego pierwszego Sejmu pluralistycznego, choć o ograniczonym pluralizmie - tak w przypadku klubu parlamentarnego PZPR-u, w tym również mojej osoby, niekoniecznie żeśmy sobie do końca na to zasłużyli w rozumieniu pracy politycznej. Ja się znalazłem w Sejmie X kadencji z przypadku, bo zostałem posłem na miejscu z listy krajowej, która przepadła. Ja nie miałem zamiaru być posłem i w ogóle profesjonalnym politykiem.

Henryk Wujec: Był pan na liście, ale na tej liście niebiorącej. W wyniku upadku listy krajowej trzeba było zrobić w drugiej turze możliwość wyboru.

Ludwika Wujec - skądinąd panu Henrykowi znana - powiedziała kiedyś, że 4 czerwca to nie był dzień wygranej Solidarności, ale po prostu klęski PZPR. Dla Was ten wynik wyborów 4 czerwca to było zaskoczenie?

Henryk Wujec: Rzeczywiście, to co powiedziała Ludka, moja żona, ona czasami dobitnie mówi - to był nokaut. W terminologii sportowej to był nokaut. Co było do wyboru: 100 miejsc mandatowych do Senatu - demokratycznie całkowicie - i 121 miejsc do Sejmu (to jest to 35 procent) w wolnych wyborach, bo reszta to była na liście Frontu Jedności Narodu...

I bierzecie prawie wszystko.

Henryk Wujec: I teraz pytanie do panów redaktorów: z tych 121 + 100 ile miejsc wygrała Solidarność?

Jednego nie wygrała.

Henryk Wujec: Jednego nie wygrała, czyli senator Stokłosa w Pile przemknął się. To jest nokaut. Jeżeli na całą tę pulę wszyscy są z Solidarności, to jest nokaut i taki był wynik tych wyborów. Myśmy się tego nie spodziewali.

Nokaut dla PZPR, główny strateg wyborczy partii martwił się wtedy w czasie kampanii wyborczej, że koalicja rządowa wygra za bardzo. On myślał nad tym, jak tu zrobić, żeby to nie było za bardzo wygrane, żeby Zachód nie popatrzył na to i nie powiedział: "jednak to wszystko nie było uczciwe". Baliście się wygrać wtedy?

Sławomir Wiatr: Wrócę jednak do pewnej myśli, którą chciałem wyrazić mówiąc o tym, że niekoniecznie skład klubu parlamentarnego PZPR X kadencji był reprezentatywny dlatego, że zabrakło de facto kierownictwa Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Henryk Wujec: Lista krajowa wycięta. 

Sławomir Wiatr: Ponieważ lista krajowa została wycięta, mimo że np. Mieczysław Rakowski, który nie wszedł do Sejmu, dostał ponad 8 milionów głosów. Ale takie były paradoksy tej naprędce robionej kampanii.

Henryk Wujec: Komu zawdzięczamy to wycięcie listy krajowej?

Sławomir Wiatr: No myślę, że suwerenowi przede wszystkim.

Henryk Wujec: Suwerenowi oczywiście, bo on decydował, ale Jacek Fedorowicz nasz, który miał prawo występować w telewizji, mieliśmy tam parę minut. To on nie mówił "skreślcie", tylko mówił tak: "Z listą krajową robicie tak" i robił taki krzyżyk rękoma.

Przekreślenie.

Henryk Wujec: Tak i to poszło w naród. Poszło.

Sławomir Wiatr: Wracając w związku z tym do klimatu. Nastrój w związku z tym w klubie parlamentarnym PZPR nie był nastrojem klęski formacji jako całości, nie był też nastrojem wielkich...

No nie mogliście się cieszyć, z tego co się stało z waszej perspektywy.

Sławomir Wiatr: Nie było się z czego cieszyć. Ale też powiem tak. To nie był zbiór ludzi identycznie myślących. Tak samo jak po stronie obozu, który reprezentował pan Henryk Wujec. A jeżeli byli jednomyślni, to w tym, że trzeba obalić system i w ramach tego, że było to bardzo zróżnicowane towarzystwo, bardzo wielu ludzi traktowało to jako pewnego rodzaju misję. Skoro tak, to budujemy nowy ustrój. Pan Henryk musi przyznać, że jeżeli w pierwszych dniach patrzyli na nas większą podejrzliwością, to potem, przy procesie ustawodawczym, tym całym pakiecie ustaw zmieniających ustrój państwa na pewno ten obraz łagodniał.

Henryk Wujec: Zwłaszcza gospodarczy.

To się zaczęło 4 lipca, miesiąc po wyborach. To pierwsze posiedzenie. Wtedy marszałek senior Zbigniew Rudnicki mówił tak: "Rozpoczynamy kadencję Sejmu, który może przejść do historii jako wielki. Może ziścić oczekiwania naszego społeczeństwa". Panie Henryku, ten Sejm był Sejmem wielkim?

Henryk Wujec: Był wielkim. Z kim nie rozmawiam z tamtego okresu, mówi że to był wielki Sejm. On dokonał zasadniczej przemiany i zrobił to pokojowo. Mimo tych wszystkich wad jestem dumny z tego, że udało nam się w Polsce wprowadzić wolność pokojowo, czego nikt nie przewidywał. Wszyscy mędrcy i zachodni politolodzy mówili, że to jest absolutnie niemożliwe. To było możliwe dlatego, że w czasie późniejszej dyskusji ustrojowej, zwłaszcza w sprawach gospodarczych, bo była klęska gospodarcza, bo ja byłem w Komisji Gospodarczej, tak sobie wziąłem to na ambit, szukaliśmy rozwiązań wspólnie. Z resztą po tamtej stronie byli ludzie doświadczeni. My nie bardzo mieliśmy doświadczenie ekonomiczne. Oni mieli większe doświadczenie. Moim zdaniem tu rzeczywiście była praca na rzecz dobra Rzeczypospolitej.

Rakowski miał koncepcje: reformy gospodarcze tak, ale trzymanie za mordę

"Mieczysław Rakowski miał koncepcję taką jak w Chinach" - mówił o okresie przełomu i pomysłach reform roku 1989 w internatowej części rozmowy opozycjonista i członek Komitetu Wyborczego Solidarność Henryk Wujec. "Pomysł ten brzmiał: reformy gospodarcze tak, ale trzymanie za mordę. Ta koncepcja może by wygrała, gdyby nie Wuj Sam, który miał grubą pałkę w postacie sankcji" - opowiadał Wujec. Drugi z gości, ówczesny poseł Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Sławomir Wiatr, przyznał, że ówczesne kierownictwo partii komunistycznej miało świadomość "że system ten (komunizm - przyp. red.) w każdej kategorii się wyczerpał".