Nie milkną echa szczytu G8 w Genui, a raczej towarzyszących mu zamieszek. Premier Włoch Silwio Berlusconi dwoi się i troi, aby załagodzić sprawę brutalnego traktowania przez policję protestów antyglobalistów. Berlusconi odpiera nie tylko ataki parlamentarnej opozycji, ale także dyplomacji krajów europejskich, których obywatele zostali dotkliwie pobici. W Genui jeden z demonstrujących zginął, a blisko pół tysiąca osób zostało rannych.

Jeśli miały miejsce jakieś nadużycia i przemoc, to nie będziemy chronić tych, którzy łamali prawo – twierdzi Silvio Berlusconi. Dodaje, że dowódcy odpowiedzialni za zbyt brutalne traktowanie w Genui antyglonbalistów zostaną usunięci ze swoich stanowisk. Nie zgadza się jednak na stworzenie specjalnej komisji parlamentarnej, która zbadałaby tę sprawę. Tymczasem władze Wielkiej Brytanii i Niemiec zażądały od włoskiego rządu oficjalnych wyjaśnień na temat pobicia obywateli tych krajów. Chodzi nie tylko o starcia na ulicach Genui, ale głównie o nocny szturm policji na siedzibę antyglobalistów. Znane są już nazwiska funkcjonariuszy, którzy wzięli udział w akcji. Minister spraw wewnętrznych twierdzi, że o całym szturmie nie został poinformowany. Cała wina spada na komendanta policji, którego dni na tym stanowisku wydają się być policzone. Dodatkowo zaufanie policji podważył fakt, że 92 z 93 aresztowanych w tamtym czasie zostało wypuszczonych na wolność i oczyszczonych z wszelkich zarzutów, pomimo, że wcześniej uznano ich za niebezpiecznych anarchistów.

Włoscy prokuratorzy prowadzą na razie trzy sprawy dotyczące brutalnej akcji policji.

21:10