Nowelizacja, która ma ujawnić poziom zarobków w Narodowym Banku Polskim, wróci do Sejmu. Wszystko przez poprawkę, którą zgłosili senatorowie PiS-u.

Zmian miało być więcej. Senatorowie chcieli dać więcej czasu NBP na publikację danych z lat 90., opóźnić wejście w życie zakazu działalności gospodarczej dla kierownictwa banku i przesunąć termin publikacji oświadczeń majątkowych na koniec maja. Wycofali się, bo - jak tłumaczył senator Grzegorz Bierecki - chcą dać szansę przejęcia odpowiedzialności za ustawę Sejmowi.

Na koniec senatorowie usłyszeli kilka gorzkich słów od wiceprezes NBP. W tej chwili Bank Centralny jest pośmiewiskiem - mówiła Anna Trzecińska i apelowała o uwzględnienie uwag Europejskiej Banku Centralnego. Bezskutecznie.

Ostatecznie za przyjęciem nowelizacji z jedną poprawką głosowało 56 senatorów, przeciw było 3, a wstrzymało się 23. Poprawka legislacyjna - jak tłumaczył szef senackiej Komisji Budżetu i Finansów Publicznych Grzegorz Bierecki - "skorygowała ewidentny błąd legislacyjny, a więc w art. 4 zastąpiła wyrazy +odesłanie do art. 1+, wyrazami +odesłanie do art. 2+".

Ustawa stanowi, że pensja prezesa i wiceprezesów NBP jest ustalana na podstawie przepisów o wynagradzaniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. Z kolei zasady wynagradzania pracowników NBP będą ustalane przez zarząd banku w drodze uchwały.

Wielkość środków na wynagrodzenia ustalana będzie corocznie w planie finansowym NBP, z uwzględnieniem poziomu płac w sektorze bankowym. Maksymalne wynagrodzenie dla poszczególnych pracowników, poza wiceprezesami oraz członkami zarządu NBP, nie będzie mogło przekroczyć 0,6-krotności (60 proc.) wynagrodzenia prezesa NBP.

Nowe przepisy przewidują ponadto, że uchwała zarządu NBP ws. zasad wynagradzania będzie jawna i publikowana w Biuletynie Informacji Publicznej na stronie NBP.


Konsekwencje doniesień medialnych dot. wynagrodzeń współpracowniczek prezesa NBP

Nowelizacja jest konsekwencją doniesień medialnych dotyczących wynagrodzeń współpracowniczek prezesa NBP Adama Glapińskiego - szefowej departamentu komunikacji i promocji Martyny Wojciechowskiej oraz dyrektor gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik. Pod koniec grudnia ubiegłego roku "Gazeta Wyborcza" donosiła, że zarobki Wojciechowskiej wynoszą ok. 65 tys. zł "wraz z premiami, dodatkowymi dochodami i bonusami". 

Kilka tygodni temu zastępca dyrektora departamentu kadr w NBP Ewa Raczko zapewniała podczas konferencji prasowej, że "żaden z dyrektorów w NBP nie otrzymuje powszechnie i nieprawdziwie podawanego w mediach miesięcznego wynagrodzenia w wysokości ok. 65 tys. zł bądź wyższej".

Prezes NBP Adam Glapiński zapowiedział, że pod ustawą dotyczącą jawności wynagrodzeń w NBP podpisze się "obydwoma rękoma".