Na rynku pojawiło się ubezpieczenie komunikacyjne dla rowerzystów. Miesięczna składka to niecałe 10 złotych. Niedużo, zwłaszcza gdy za szkodę musimy zapłacić z własnej kieszeni.

W ubiegłym roku w wypadkach rannych zostało prawie 4 tysiące rowerzystów, a 400 zginęło. Ścieżek rowerowych nadal jest jak na lekarstwo.

Wymijanie pieszych i uważanie na pędzące samochody to nie lada sztuka. Przekona się o tym każdy, kto na rower wsiądzie np. w stolicy. Kierowcy narzekają na rowerzystów, a ci na niekulturalnych kierowców, którzy spychają ich na krawężniki.

Najbardziej niebezpieczne są zderzenia z samochodami. Według policji winnymi są najczęściej właśnie rowerzyści: Mamy już kilka przykładów na to, że rowerzyści musieli pokrywać szkody wynoszące nawet kilkanaście tysięcy złotych. Nie mieli żadnej polisy, w związku z tym musieli zapłacić w własnej kieszeni.

U naszych zachodnich sąsiadów ubezpieczenia od rowerów to rzecz normalna. Takie usługi oferowane są już dziesiątki lat. Nie ma też problemu ze znalezieniem ubezpieczyciela.

Niemcy mają wiele możliwości, aby ubezpieczyć swój rower. Można na przykład wykupić dodatkową polisę do ubezpieczenia od włamania do mieszkania. Tym samym odzyskamy pieniądze za skradziony rower i to nieważne, czy wyniesiono go z piwnicy, czy też skradziono na ulicy.

Również ci, którzy spowodują wypadek, mogą liczyć na pieniądze z ubezpieczenia. Dzięki nim można pokryć straty wyrządzone innym. Wystarczy zwykłe ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej.

Maklerzy w Niemczech oferują także rowerzystom ubezpieczenie od odpowiedzialności prawnej. Jest ono przydatne, kiedy dojdzie do sporu na przykład z policjantem, który uważa, że rowerzysta popełnił wykroczenie, choć są co do tego spore wątpliwości.