Przed poznańskim sądem - już po raz drugi po tym, jak Sąd Najwyższy uchylił poprzedni wyrok- stanęło 11 osób ze ścisłego kierownictwa holdingu. Ten wieloletni proces rozpoczął się na nowo, a obrona skutecznie uniemożliwia przeprowadzenie kolejnych rozpraw. Gra na zwłokę ma jeden cel - część zarzutów przedawni się na początku przyszłego roku. Jak się szacuje, tylko w ciągu dwóch lat, Skarb Państwa stracił na ich działalności cztery miliony złotych.

W sprawie pojawiły się nowe pisma, a jeden z obrońców się rozchorował. Sędzia wyznaczył obrońcę z urzędu, córkę chorującego mecenasa. Decyzję powziął zapewne dlatego, że już wcześniej kobieta zastępowała w tej sprawie ojca. Pan mecenas w piśmie do dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej tłumaczy, że jego córka nie jest jego substytutem w tej sprawie od ponad dwóch lat. Tymczasem, jak wynika z akt, kobieta miała wymagane pełnomocnictwa jeszcze w lipcu ubiegłego roku. Pomimo jednak, że minęły trzy tygodnie pani adwokat nie pojawiła się w sądzie ani razu, by przejrzeć akta sprawy. Okręgowa Rada Adwokacka prowadzi postępowanie wyjaśniające w tej prawie. Jutro pani mecenas ma stanąć przed rzecznikiem dyscyplinarnym Rady. Tak naprawdę sąd nie musiał wyznaczać obrońcy z urzędu, ponieważ tylko jednemu z oskarżonych on przysługuje. Pozostali - w chwili gdy upierają się przy swoim adwokacie, a on jest nieobecny - mogliby się bronić sami. Spór między prawnikami trwa, a czas płynie. Za rok, jeśli dojdzie do przedawnienia, nikt nie będzie pamiętał o co chodziło, ale być może będzie miał świadomość, że ktoś uniknął odpowiedzialności.

19:00