Śledztwo w sprawie wprowadzenia stanu wojennego rozpoczął katowicki oddział IPN-u. Sprawdza on, czy członkowie Rady Państwa wydając taką decyzję nie przekroczyli uprawnień i nie złamali konstytucji.

Po 23 latach od po raz pierwszy historią najnowszą zajął się wymiar sprawiedliwości, szukający odpowiedzi czy 13 grudnia 1981 roku popełniono zbrodnię komunistyczną.

Zaskakujący może wydać się fakt, że tak skomplikowane i rozległe śledztwo prowadzi jeden prokurator. Czeka go bardzo trudne zadanie – przesłuchania będą odbywać się w Katowicach, ale będzie musiał jeździć także tam, gdzie mieszkają świadkowie.

Na razie trudno określić, ilu ich naprawdę będzie. Do tego dochodzi też ogromna ilość dokumentów, które trzeba przejrzeć w archiwach.

Śledztwo rozpoczyna się, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa zbrodni komunistycznej. Ja, w oparciu chociażby o ten materiał w postaci wyników prac komisji odpowiedzialności konstytucyjnej w 1996 roku, takie uzasadnione podejrzenie mam - mówi prokurator Ewa Koj z katowickiego oddziału IPN-u.

Niektórzy Katowiczanie chwalą rozpoczęcie śledztwa. Ale są też tacy, którzy nie kryją swoich wątpliwości: Już jest za późno - przecież wszyscy umyli ręce.

Czasu rzeczywiście jest coraz mniej, wielu świadków jest już w podeszłym wieku, a zbrodnie komunistyczne ulegną przedawnieniu w 2010 roku.

Pierwszym przesłuchanym świadkiem był Ryszard Reiff. To jedyny z członków Rady Państwa, który sprzeciwił się wprowadzeniu stanu wojennego. Od głosu wstrzymał się Jan Szczepański. Pozostałych 15 podpisało się pod dekretami i decyzją o wprowadzeniu stanu wojennego.