1100 samolotów w Niemczech w ogóle dziś nie wyleci lub będzie miało spore opóźnienia w związku z 24-godzinnym strajkiem pilotów Lufthansy. To już drugi taki protest w ciągu ostatnich siedmiu dni. Powodem jest spór załogi z dyrekcją firmy, która nie chce się zgodzić na ponad 30-procentowe podwyżki.

Od godziny piątej odwołano już 230 lotów. W tej chwili dyrekcja firmy organizuje loty zastępcze. W sumie partnerzy Lufthansy mają wysłać w trasę 140 maszyn. Oznacza to, że bez większych problemów będzie można dolecieć do większości europejskich stolic oraz za ocean. Najgorsza sytuacja panuje na liniach krajowych. Tu praktycznie trzeba liczyć się z paraliżem. To już trzeci strajk w 85-letniej historii Lufthansy a trzeci w ciągu miesiąca.

Zeszłotygodniowy strajk pilotów - największy w historii Lufthansy - spowodował odwołanie 900 z planowanych 1100 lotów i kosztował przewoźnika co najmniej 23 milionów dolarów. Piloci domagają się podwyżki płac o 30-35 proc., częściowo jako rekompensaty za zbyt niskie - ich zdaniem - podwyżki płac w pierwszej połowie lat 90., kiedy ograniczono budżet linii lotniczych. Uważają, że ich pensje są zdecydowanie niskie, gdyż wynoszą 80 procent średniej płacy pilotów europejskich linii. Lufthansa, której zyski w pierwszym kwartale spadły o 94 proc. w stosunku do pierwszego kwartału 2000 r., zaproponowała podwyżkę w wysokości 10-16,7 proc. i uzależnienie wynagrodzeń od wyników pracy

foto EPA

10:00