Jeszcze w tym miesiącu były administrator Kremla - Paweł Borodin stanie przed szwajcarskim sądem. Informacje tej treści przekazał prokurator sądu w Genewie. Tymczasem większości Rosjan zdecydowanie nie podoba się, że Paweł Borodin, były wysoki urzędnik administracji byłego prezydenta Borysa Jelcyna, wyszedł ze szwajcarskiego aresztu za kaucją wpłaconą przez rosyjski rząd.

Jednak nie wiadomo na pewno czy dojdzie do rychłego przesłuchania oskarżonego - wątpliwości pojawiły się po doniesieniach adwokata byłego współpracownika Borysa Jelcyna. Według niego, Paweł Borodin czuł się w ostatnich dniach nie najlepiej i leczył się w szpitalu. Rosyjski rząd robił wszystko aby wyciągnąć Borodina z amerykańskiego a później szwajcarskiego więzienia. Ostatecznie Moskwa postanowiła wpłacić 3 miliony dolarów kaucji, aby nie musiał on oczekiwać na proces w areszcie. Rosjanom ta decyzja się jednak nie spodobała - uważają oni, że nie należało płacić ani dolara za wolność byłego kremlowskiego urzędnika, który jako szef wydziału gospodarczo-finansowego Kremla kierował prawdziwym imperium wartym dziesiątki miliardów dolarów. To właśnie on zlecał prace przy remoncie kremlowskich budynków. Mówi się, że łapówki za intratne kontrakty wyniosły wtedy 60 milionów dolarów. Prawie 60 procent Rosjan uważa, że Borodin jest łapownikiem, tylko 9 procent sądzi, że jest on niewinny. Byłego wysokiej rangi urzędnika Kremla aresztowano w Stanach Zjednoczonych w styczniu tego roku. Po długiej batalii o jego ekstradycję, wysłano go do Szwajcarii. Prokuratura tego kraju zarzuca Borodinowi przyjęcie około 30 milionów dolarów łapówki od dwóch szwajcarskich firm, które wygrały kontrakty na renowację Kremla. Obecnie Rosjanin jest wciąż sekretarzem wykonawczym Związku Białorusi i Rosji i w połowie maja ma wrócić do pracy.

rys.EPA

04:05