Po wykryciu w Polsce pierwszego przypadku zakażenia BSE, granice dla polskiej wołowiny zamknęły Litwa, Rumunia, Łotwa, Ukraina, Bułgaria, Czechy, Słowacja i Estonia. Rosja zakazała importu mięsa wołowego z kością. Żadnych ograniczeń w imporcie wołowiny z Polski nie wprowadziła natomiast Unia Europejska. Polski rząd powołał zespół do spraw monitorowania sytuacji w związku z BSE.

Powołanie takiego zespołu jest niezbędne, ponieważ jeśli szlaban na import naszego mięsa wołowego potrwałby dłużej niż miesiąc, dla rodzimych producentów może to oznaczać poważne kłopoty.

Główny lekarz weterynarii podejmie też odpowiednie kroki przeciwdziałające załamaniu się polskiego rynku mięsnego. Będzie rozmawiał ze swoimi kolegami po fachu w krajach, gdzie wprowadzono zakazy. Ma to rozwiać ich wszelkie wątpliwości i udowodnić, że mięso polskiej krowy jest zdrowe i bezpieczne. Będziemy wnioskować, apelować do służb weterynaryjnych tych krajów, żeby rozważyły swoje decyzje. – powiedział wiceminister Jerzy Pilarczyk.

W efekcie tych apeli kraje te miałyby cofnąć wprowadzone zakazy. Ten plan się powiedzie, jeżeli – jak mówi wiceminister – dla wszystkich stron najważniejsza będzie troska o zdrowie i bezpieczeństwo konsumentów. Czy „plan ratunkowy” nie jest przysłowiową "musztardą po obiedzie", o tym w relacji reporterki RMF, Beaty Lubeckiej:

Nie można też wykluczyć, że pierwsza, polska krowa zarażona BSE może być pretekstem do trwałego zablokowania dostępu naszych towarów na rynki wschodnie, po to, by wyeliminować zewnętrzną konkurencję.

foto RMF

21:50