W Belwederze atmosfera kampanijna. Gdy wchodziłem tam o świcie, by zrobić wywiad z prezydentem, gołym okiem można było dostrzec, że wszystko działa jakoś inaczej, bardziej chaotycznie, acz - w sumie - idzie szybciej. Bronisław Komorowski sprawia wrażenie człowieka, który wie, że ma przed sobą wyjątkowo ciężkich dziewięć dni. I wcale go to nie cieszy.

Słuchacze RMF, którzy nadsyłali pytania do prezydenta, najczęściej artykułowali pretensje o niskie zarobki, trudy życia, problemy z kupnem mieszkania... To ciekawe, że im dalej w kapitalizm - tym roszczeniowość większa. Możemy to też nazwać ładnej - rosnącymi aspiracjami. Pamiętam jak przed ponad dwudziestu laty szedłem do pracy i zakładałem rodzinę.

Zarabiałem równowartość dzisiejszego tysiąca, może półtora tysiąca złotych, mieszkałem z żoną, a potem z dzieckiem w wynajmowanym, 19-metrowym mieszkaniu, i do głowy mi nie przyszło, by żądać od rządzących, żeby coś z tym zrobili, dali mi lepiej płatną pracę, albo większe mieszkanie. Z punktu widzenia tego, co widzę i czytam - byłem jakimś staromodnym frajerem

*****

Bronisław Komorowski nie zadzwonił do Andrzeja Dudy z gratulacjami po pierwszej turze. Mówi "nie ma takich obyczajów. Jest walka, konkurencja. Walka trwa". Szkoda, bo lubię ten amerykański obyczaj składania sobie wzajemnie gratulacji przez wygranych i przegranych. I chciałbym, by zagościł kiedyś i w Polsce.

****

Przy okazji - okazało się, że Komorowski i Duda osobiście się - praktycznie - nie znają. Nigdy ze sobą w każdym razie nie rozmawiali. W dziejach polskich kampanii prezydenckich to novum. Pary Wałęsa/Mazowiecki, Wałęsa/Kwaśniewski, Kaczyński/Tusk czy Komorowski/Kaczyński znały się od lat i to - często - naprawdę dobrze. Wygląda zatem, że do pierwszego osobistego spotkania Komorowski-Duda dojdzie w niedzielę, tuż przed pierwszą debatą telewizyjną. Co tylko zwiększa, rosnące już i tak emocje, które będą jej towarzyszyły.

****

Pogłoski o tym że słynny Misio - czyli minister Michał Kamiński intensywniej wkracza do kampanijnej rozgrywki potwierdziłem naocznie. Gdy wyjeżdżałem z Belwederu, Kamiński właśnie do niego wchodził. Głównym wejściem.

****

Sztaby żyją wczorajszymi sporami wokół debaty telewizyjnej TVP/Polsat. Spierano się głównie o to, kto ma ją prowadzić. Stanęło na parze Krzysiek Ziemiec - Dorota Gawryluk. PO uważa, że to ona odpuściła. PiS nie ukrywa zadowolenia.

****

Sztaby żyją debatą, a internet - suflerką prezydenta. Sam Bronisław Komorowski twierdzi, że pani mówiła mu tylko "teraz trzeba skręcić w prawo, teraz trzeba skręcić w lewo, teraz się obrócić, a tu jest pani, która chciałaby dostać podpis, zrobić zdjęcie, itd." Filmy dowodzą, że nie tylko to... Cała ta historia wydaje mi się jednak raczej śmieszna niż poważna. A czynienie z niej wielkiej afery i pompowanie jej przez internet  + sztab PiS - typowe dla logiki kampanii 

****

Znam już szczegóły niedzielnej debaty TVP i Polsatu.

80 minut.

Dwóch prowadzących.

Pierwsza część - 50 minutowa, podzielona na trzy bloki tematyczne.

Każdy z prowadzących w każdym bloku zadaje po dwa pytania. Obaj kandydaci odpowiadają na te same pytania. Mają trzyminutowy limit. Czas niewykorzystany - przepada.

Druga część - potocznie nazywana wolną amerykanką - 30 minut, kandydaci rozmawiają ze sobą, prowadzący moderują - acz niespecjalnie aktywnie.