30 tys. ludzi ewakuowanych, wstrzymany ruch, zamknięty dworzec kolejowy i autobusowy – tak wyglądał Sewastopol na Ukrainie podczas operacji przewiezienia gigantycznej morskiej miny z czasów II wojny światowej. Zawierała ona ok. 700 kg trotylu.

Mina 60 lat przeleżała na dnie jednej z zatoczek portu. Kilka dni temu przypadkowo wyciągnęli ją na powierzchnię poszukiwacze złomu i... przewieźli do jednego z osiedli. Sądzili, że mają do czynienia z ogromną boją, dlatego postanowili ją pociąć na kawałki piłą do metalu.

Okazało się, że niemal od razu trafili na bombę-pułapkę, która wybuchła, zabijając dwie osoby. Jak twierdzą specjaliści, w minę wbudowano kilka takich ładunków wybuchowych, których zadaniem jest utrudnić saperom dotarcie do głównego zapalnika. Wybuch nie uszkodził samej miny, która wciąż była niebezpieczna.

Władze nie zdecydowały się na wysadzenie jej na miejscu, gdyż eksplozja zniszczyłaby co najmniej kilkanaście pobliskich domów. Dlatego przed południem saperzy przy pomocy skomplikowanego mechanizmu podnieśli minę, a po godzinie ją opuścili, by sprawdzić, jak zareaguje na wstrząsy. Mina trafi na poligon, gdzie zostanie zdetonowana.

15:15