W Londynie otwarto Aldgate - jedną z trzech stacji metra, na których 7 lipca doszło do krwawych zamachów terrorystycznych. W brytyjskiej stolicy nadal panuje jednak paraliż komunikacyjny.

Na stacji Aldgate wysadził się w powietrze 22-letni Shahzad Tanweer; zabił siebie i siedem innych osób. Po zamachu przez kilkanaście dni pracowali tam policyjni eksperci, szukając śladów pomocnych w śledztwie, potem weszły tam ekipy remontowe i usunęły ślady zniszczeń.

A dziś na łamach gazety „The Sun” przedrukowano apel przywódcy społeczności muzułmańskich w Wielkiej Brytanii. Prosi on rodziny zamachowców z Londynu, by wydali sprawców. Nie możemy być pewni, że ci ludzie są muzułmanami, ale jeśli są, to w Koranie jest odpowiedni werset, który usprawiedliwi wasze działania - tłumaczy. Bądźcie sprawiedliwi, nawet jeśli jest to przeciwko waszym rodzicom i bliskim.

Na okładkach innych brytyjskich gazet widać ostrzeżenia - w wojnie z terroryzmem może zginąć więcej niewinnych ludzi. To słowa, które wypowiedział wczoraj szef londyńskiej policji Ian Blair. Wyraził on żal z powodu zastrzelenia w piątek na jednej ze stacji metra 27-letniego Brazylijczyka, którego wzięto za terrorystę przygotowującego zamach.