"Dzisiaj pożarowych akcji mam około 17-18 procent. Ratujemy od lewa do prawa, zasięg naszych działań jest przeogromny. Górują wypadki drogowe. Są też tzw. miejscowe zagrożenia: chemiczne, biologiczne, ekologiczne czy też działania pomocowe dla uchodźców z Ukrainy, ratownictwo medyczne, wodne" - mówi w Rozmowie w południe w RMF FM szef Państwowej Straży Pożarnej generał brygadier Andrzej Bartkowiak. "Mieliśmy 608 tys. interwencji w ubiegłym roku. Średnio 1600 dziennie. Co sekundę jest wyjazd jednostki: albo OSP albo Państwowej Straży Pożarnej" - dodaje gość Mariusza Piekarskiego. W internetowej części rozmowy poinformował, że w ciągu kilku tygodni udostępniona może być aplikacja wskazująca mieszkańcom najbliższe miejsce schronienia.

Z czego wynika tyle strażackich interwencji? Na pewno do tych wyników mocno przyczyniła się wojna w Ukrainie. Oczywiście Odra (zatrucie Odry - przyp. red.), która też wygenerowała mnóstwo zdarzeń i też działania przy granicy białoruskiej - odpowiada Bartkowiak i dodaje: I klimat się zmienia, co do tego nie ma wątpliwości. Jest coraz więcej burz, wiatrów. I najbliższy weekend też zapowiada się nerwowo. Sobota będzie bardzo trudna w całej Polsce i na pewno będzie bardzo dużo interwencji strażaków z powodu wiatru, śniegu. Mokry śnieg spadnie na gałęzie, zaczną się one obrywać, drzewa zaczną się obalać. Będą przeciążone dachy - przewiduje generał brygadier Andrzej Bartkowiak. I dodaje: Na bieżąco obserwujemy prognozę pogody, wyciągamy wnioski z lat poprzednich, trzeba naprawdę być przygotowanym (na interwencje - przyp. red.). (...) Ferie dziecięce to dla strażaków zawsze wzmożony okres pracy.

Mariusz Piekarski pytał swojego gościa również o to, jak dużym problemem w Polsce są zatrucia czadem. Od lat nad tym pracujemy. Wiele pracy włożyliśmy w tzw. prewencję społeczną. Rozdajemy w wielu akcjach czujki gazu. Apelujemy, namawiamy. (...) Cały czas większość naszych domów jest ogrzewana w sposób konwencjonalny, czyli piecykami - gazowymi czy węglowymi. To powoduje to zagrożenie - mówi Andrzej Bartkowiak.

Jak ocenia pomysł wprowadzenia zasady, by montaż nowego urządzenia grzewczego wiązał się z obowiązkiem zamontowania czujnika? To ciekawy pomysł. My mamy taki projekt, na bardzo wstępnym etapie, że chcielibyśmy np. nowo budujących deweloperów namówić czy zobligować do tego, żeby montowali w domach od razu czujkę czadu czy ognia. To są koszty niewielkie, to jest 60-80 złotych - odpowiada gość Rozmowy w południe w RMF FM. My wiemy, że w Polsce tak to działa, że jak się zmusza albo wręcz przymusza - to czasami działa to odwrotnie. Ale trzeba będzie jednak chyba zrobić krok, by ustawą uregulować tę sprawę - przyznaje.

Komendant główny PSP: W przygotowaniu jest ustawa o ochronie ludności

W ciągu kilku tygodni udostępniona może być aplikacja wskazująca mieszkańcom najbliższe miejsce schronienia. Ona jest już gotowa, przygotowali ją moi ludzie w Komendzie Głównej Państwowej Straży Pożarnej - mówił w internetowej części rozmowy w południe w RMF FM szef Państwowej Straży Pożarnej generał brygadier Andrzej Bartkowiak.

Jak mówił Bartkowiak, aplikacja ta zostanie włączona do już istniejącej aplikacji 112. Chcemy ją jeszcze omówić z innymi służbami. Musimy to wszystko dobrze podliczyć i zobaczyć, czy nie dojdzie tam do jakiś nieprawidłowości, żebyśmy kogoś nie wysłali w złe miejsce - dodał szef Państwowej Straży Pożarnej.

Gość RMF FM był pytany o wyniki kontroli schronów. Przez 30 lat w wolnej Polsce nikt tego wcześniej nie zrobił. Myśmy podjęli to wyzwanie na prośbę pana ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego. Wstępny raport jest już u ministra Macieja Wąsika. Analizowane jest teraz nasze podsumowanie - mówił Bartkowiak. Nie chciał jednak zdradzić szczegółów dotyczących liczb i ich stanu: Niestety jest tam wiele rzeczy do zrobienia - powiedział.

Prowadzący rozmowę dopytywał w jakim czasie to się może stać? Jest ustawa o ochronie ludności w przygotowaniu. Myślę, że w ciągu najbliższych tygodni powinna być już Sejmie. I tam są pieniądze na to, żeby te schrony doprowadzić do porządku - stwierdził.

Gość RMF FM był również pytany o to, ile może trwać ugaszenie samochodu elektrycznego. Od godziny do dziesięciu godzin, a może być nawet od pół godziny, bo to może być szybka akcja, do dziesięciu godzin. Takie są rekordy - tłumaczył. Samochody elektryczne spalają się w sposób dość mało kontrolowany i to nie jest tylko przypadłość w polskiej straży pożarnej, tylko na całym świecie. Nie ma dziś optymalnego rozwiązania na ugaszenie pożaru rozwiniętego samochodu elektrycznego - dodał szef Państwowej Straży Pożarnej.

Czyli jak tych samochodów będzie więcej, to może być problem dla służb ratunkowych, w tym straży pożarnej? Od dwóch lat mocno i intensywnie przygotowujemy się na to w Polsce. Mamy już pragmatykę gaszenia tych pożarów. Mamy to wszystko rozpisane, mamy to w programach szkolenia i cały czas się tego uczymy - wyjaśniał generał brygadier Andrzej Bartkowiak. Wdrożyliśmy kontenery, są na razie dwa, ale wykorzystujemy też kontenery zwykłe. Czyli wkładamy samochód, który się pali do kontenera wypełnionego wodą. Jeżeli nie mamy takiego na miejscu, to wypożyczamy kontener od służb oczyszczania miasta, wykładamy go folią i wkładamy do środka samochód. Tak też można robić. Testujemy też płachty do gaszenia pożarów samochodów, którymi będziemy cały samochód osłaniali, nakrywali tą płachtą i będziemy wtedy próbowali zdławić ten pożar - tłumaczył.

Gość RMF FM był też pytany o wakaty w straży pożarnej. Jednak jak mówił Bartkowiak, tu nie występuje taki problem. Myślę, że to jest ok 3,4 proc. W straży pożarnej nie ma problemów z naborem, mamy cały czas kolejki - stwierdził.