Historia zaginionej dziewczyny i jej kochanka - polityka, zdominowała amerykańskie media. Prawie nieznany dotychczas kongresmen, Gary Condit z Kalifornii trafił na czołówki gazet i dzienników telewizyjnych. Wydaje się, że pozostanie tam przez pewien czas.

Sprawa trwa już 10 tygodni, czyli od chwili zaginięcia 24-letniej Chandry Levy. Początkowo jednak mało się o niej mówiło - wydawało się, że to zwyczajna, prywatna sprawa. Dopiero po pewnym czasie prasa zorientowała się, że zaginiona dziewczyna byłam stażystką w Waszyngtonie i wiele wskazywało na to, że łączyły ją z Conditem zażyłe stosunki. Analogia ze sprawą Clintona wydała się oczywista, tym bardziej, że Condit wszystkiemu zaprzeczał, nie odpowiadał na pytania i wyraźnie coś ukrywał. Niektóre media zachłysnęły się sprawą, inne – długo nie decydowały się o niej mówić bo traktowały ją jako materiał do brukowców. W końcu jednak bomba wybuchła – Condit przyznał się do romansu. Policja przeszukała jego mieszkanie. Prawdopodobnie podda go także testom na wykrywaczu kłamstw. Oficjalnie mówi się, że nie jest podejrzany ale w komentarzach podkreśla się, że osoba nie podejrzewana nie podlega takim działaniom. Można odnieść wrażenie, że media skoncentrowały się już tylko na kongresmenie, pozostawiając poszukiwania dziewczyny nieco z boku, mimo że w całej sprawie chodzi przecież głównie o życie dziewczyny.

23:25