Nikt nie przeżył katastrofy wojskowego samolotu „Bryza”, który rozbił się podchodząc do lądowania na lotnisku w Gdyni. Na pokładzie maszyny były cztery osoby. Samolot odbywał rutynowy lot szkoleniowy. Okoliczności tragedii wyjaśni Prokuratura Wojskowa i Komisja Badania Wypadków Lotniczych.

Nie ma jeszcze ostatecznych informacji o przyczynach katastrofy. Marynarka Wojenna dementuje natomiast informacje od świadków, którzy twierdzili, że awarii uległ lewy silnik. Według rzecznika marynarki, załoga trenowała lądowanie z wyłączonymi silnikami. To są rutynowe ćwiczenia, po to, żeby załogi potrafiły wykonać takie lądowanie w sytuacji awaryjnej - mówi Czesław Cichy reporterowi RMF FM.

We wszystkich jednostkach wojska ogłoszono żałobę. Rozkazem szefa Sztabu Generalnego, flagi i bandery mają być opuszczone do połowy masztu. W samolocie było trzech pilotów i technik pokładowy. Dowódca miał bardzo duże doświadczenie. Jeśli dobrze pamiętam, prawie mój rówieśnik, który miał bardzo duży nalot. Instruktor z doświadczeniem wieloletnim nadzorował szkolenie kolegi.

Świadkowie, z którymi rozmawiał reporter RMF FM Wojciech Jankowski, widzieli ostatnią fazę lotu. Twierdzą, że samolot obrócił się wokół własnej osi i wpadł w drzewa. Leciał w kierunku drzew. Próbował się jeszcze podnosić, ale ściągnęło go w lewo. Widać było, że z lewej strony silnik się nie kręcił - mówią naszemu reporterowi.

Minister obrony narodowej, który wieczorem przybył na miejsce katastrofy, podjął decyzję o wstrzymaniu lotów samolotów tego typu. Podjąłem decyzję o natychmiastowym wstrzymaniu wszystkich lotów samolotów typu „Bryza”, zarówno w Marynarce Wojennej, jak i Siłach Powietrznych. Oba te rodzaje Sił Zbrojnych korzystają z tego typu samolotów - powiedział dziennikarzowi RMF FM Bogdan Klich.

Samoloty typu „Bryza" do tej pory miały opinie bezawaryjnych i bezpiecznych. Ekspert lotniczy Tomasz Hypki zwraca jednak uwagę, że maszynami tego typu powinni latać doświadczeni piloci, a o tych coraz trudniej. Tu jest główny problem. Trzeba mieć papiery pilota maszyn wielosilnikowych, a po drugie trzeba sporo latać, a w polskim lotnictwie wojskowym lata się coraz mniej - twierdzi Hypki.