Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że na Śląsku jest obecnie ponad 160 hałd, czyli składowisk odpadów powęglowych. Powstają one ze skał i kamieni, które na powierzchnię dostają się razem z wydobywanym węglem. Na hałdach często można spotkać ludzi, którzy żyją z tego co tam znajdą. Tymczasem w Niemczech problem hałd został rozwiązany.

Niektóre hałdy to prawdziwe góry. Najwyższe takie składowisko, w miejscowości Rydułtowy, niedaleko Rybnika ma ponad 120 metrów wysokości. Na hałdy trafiają głównie skały i kamienie, ale między nimi można także znaleźć kawałki węgla. W pobliży każdej hałdy mieszkają ludzie, którzy taki węgiel zbierają i żyją z tego zajęcia. To co uda im się znaleźć sprzedają gdzie się da, choć nie jest to węgiel najlepszej jakości: „W tym węglu jest 50 procent kamienia. Teraz trudno jest znaleźć cokolwiek, bo hałda jest zasypana śniegiem” - mówią. Ale na hałdzie można znaleźć nie tylko węgiel – leży tam też drewno i złom. Zdarza się również, że części hałd stają się nielegalnymi wysypiskami śmieci. Tam można znaleźć dużo więcej rzeczy, które da się sprzedać. Dlatego niektórzy mówią o takich miejscach – hałda żywicielka.

Tymczasem, jak się okazuje, węgiel na hałdach może być też niebezpieczny. Tak jest na przykład na składowisku w Łaziskach Górnych. Mająca 90 metrów wysokości i kilkadziesiąt hektarów powierzchni hałda, po prostu płonie. Nasz katowicki reporter, Marcin Buczek próbował dowiedzieć się jak dochodzi do pożaru takiej hałdy. Rozmawiał także z ludźmi, którzy są zmuszeni żyć w takim miejscu. Posłuchaj relacji:

Hałdy stoją i wciąż - wprawdzie powoli, ale systematycznie- rosną. Ich zagospodarowanie to oczywiście konieczność, bo coś z tymi setkami hektarów powierzchni trzeba przecież zrobić. Dlatego np. na wielu składowiskach sadzi się krzewy i sieje trawę. Drzew - przynajmniej niektórych - sadzić już jednak nie można, bo korzenie mogą robić szczeliny w gruncie. Do wewnątrz dostaje się wówczas powietrze i następuje samozapłon resztek węgla. Hałdy wykorzystuje się także w innym celu. Na takim kopalnianym składowisku został wybudowany właśnie katowicki "Spodek". Jak powiedział Marek Mółka, specjalista z Głównego Instytutu Górnictwa częściowo na dawnej hałdzie powstały też m.in. śląskie zoo oraz wesołe miasteczko. Wszystkie te inwestycje i zabiegi to raczej wyjątki potwierdzające inną regułę: "Zazwyczaj ta rekultywacja zwałowisk zajmuje jedną z ostatnich pozycji w planach finansowych właścicieli tych zwałowisk" - mówi Mółka. Powód takiego postępowania da się łatwo wytłumaczyć: rekultywacja kosztuje i to sporo, a przynajmniej na razie pieniądze potrzebne są na inne wydatki.

W Niemczech problem hałd został rozwiązany

Są jednak kraje gdzie z hałdami poradzono sobie już dawno. Przykład - nasi zachodni sąsiedzi. Wielkie hałdy, które straszą swoim widokiem są już praktycznie w Niemczech przeszłością. Ekologia szczególnie w latach 80. stała się dla naszych zachodnich sąsiadów priorytetem. Dlatego zaczęto pozbywać się gór z odpadami. Zostały one wykorzystane m.in. jako tereny pod elektrownie wiatrowe. Hałdy pokryto ziemią, posadzono na nich trawę a na szczytach postawiono las wiatraków, które dostarczają prąd dla okolicznych mieszkańców. Niektóre hałdy stały się świetnymi miejscami do zimowego wypoczynku. Specjalnie wzmocnione stanowią centrum narciarskie z trasami zjazdowymi. Takich przykładów można by mnożyć, bo jak się okazuje pomysłów na wykorzystanie hałd jest naprawdę bardzo dużo. Od kilku lat polem do popisu są góry odpadów na terenie dawnej NRD.

foto Marcin Buczek RMF Katowice

15:50