66-letni emeryt z Brzegu na Opolszczyźnie stanie przed sądem, bo w czasie szarpaniny z trzema bandytami, którzy napadli na jego dom, śmiertelnie zranił nożem jednego z nich. Prokuratura zarzuciła mu przekroczenie obrony koniecznej. Gdzie jest ta granica? To pytanie zawsze pojawia się w takich sytuacjach.

Ireneusz K. twierdzi, że gdyby wiedział, co się stanie, nie wziąłby noża do ręki. To będzie zapewne kolejna z tych spraw, w których oskarżonymi są napadnięci przez bandytów we własnym domu. Do czego można się posunąć, broniąc siebie i własnego mienia?

"My home is my castle" (mój dom jest moją twierdzą) - czy to angielskie powiedzenie sugeruje, że wolno wszystko? Niezupełnie. Jak mówi korespondent RMF w Londynie, brytyjskie prawo w tym zakresie jest takie samo, jak w całej Europie: osoba, której zagraża niebezpieczeństwo może się bronić. Jednak jeśli ktoś w obawie przed pięścią użyje noża lub pistoletu, musi się liczyć z konsekwencjami karnymi.

Przed kilkoma laty w Wielkiej Brytanii głośna była sprawa pewnego farmera, który będąc regularnie okradany, zaczaił się na rabusiów ze sztucerem w ręku. W starciu jeden ze złodziei zginął. Farmer został skazany za to na kilka lat więzienia – jego czyn potraktowano jak zabójstwo.

O winie w takich przypadkach decyduje ława przysięgłych, a o jej wysokości sędzia. Ławnicy decydują o winie, kiedy nie mają cienia wątpliwości – w przypadku niezdecydowania przysięgli mają obowiązek wydania wyroku uniewinniającego.

09:15