Paul Wolfowitz, zastępca sekretarza obrony USA, może zawdzięczać życie czujności irackich ochroniarzy z hotelu Raszid. Budynek został ostrzelany rakietami. Zginął amerykański żołnierz, a 15 osób zostało rannych. Wolfowitzowi nic się nie stało.

Kiedy ochroniarze zauważyli samochód z podejrzanie wyglądającą przyczepą, pobiegli w jego stronę, przez co zamachowcy nie mieli czasu, by uzbroić wszystkie rakiety i precyzyjnie je wycelować. W wyrzutni znajdowało się 40 pocisków - z blisko 30 wystrzelonych, 8 uderzyło w hotel.

Generał Martin Dempsey, odpowiedzialny za bezpieczeństwo w irackiej stolicy, uważa, że przygotowania do zamachu trwały kilka miesięcy, a sama akcja przypadkowo zbiegła się z pobytem Wolfowitza w hotelu.

Zdaniem amerykańskiego dowódcy, irackim bojówkarzom chodziło o zdyskredytowanie wysiłków koalicji włożonych w odbudowę Iraku. Wczoraj w Bagdadzie Amerykanie uruchomili jeden z głównych mostów na Tygrysie.

Zobacz również:

W dodatku siły USA ułatwiły zamachowcom zadanie, bo niedawno zawężono strefę ochronną wokół hotelu, po to, by nie utrudniać życia mieszkańcom irackiej stolicy. Według generała Depmseya, była to słuszna decyzja.

07:00