​Proces nożownika Stefana W., który zaatakował prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, może ruszyć dopiero za rok. Trzeba zbierać wszystkie dowody i przebadać sprawę - pisze czwartkowa "Rzeczpospolita".

Świadkiem tragicznych wydarzeń podczas 27. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy były tysiące ludzi. Za sprawą mediów nawet miliony. Wszyscy słyszeli słowa nożownika, który wykrzyczał, jak się nazywa i dlaczego targnął się na życie Adamowicza - czytamy w gazecie.

Jak podkreślono, postępowanie przygotowawcze zakończone sporządzeniem aktu oskarżenia może zająć od sześciu do dwunastu miesięcy. Jako powód wskazuje się długie procedury, "ścisłe terminy" oraz możliwości odwoławcze od decyzji prokuratury.

Według ustaleń "Rz", pierwszym etapem śledztwa może być przesłuchanie świadków zdarzenia. Kilkanaście osób przesłuchano już w nocy z niedzieli na poniedziałek, tuż po zdarzeniu. To pozwoliło odtworzyć m.in, jaką drogą i jak nożownik dostał się niezatrzymany na scenę - czytamy.

Dziennik podaje również, że istotnym elementem śledztwa będzie "zabezpieczenie i odtworzenie z udziałem biegłych od teleinformatyki wszelkich nagrań: monitoringu wizyjnego, telefonów komórkowych świadków czy relacji telewizyjnej".

Opracowanie: