Z akcji przeciwko Saddamowi Husajnowi wycofuje się jeden z największych jej zwolenników - Hiszpania. To jednak nie koniec zaskoczeń. Przyłączenia się do wojny nie wyklucza Francja. Mogłoby to nastąpić jedynie w przypadku użycia przez Irak broni chemicznej lub biologicznej.

O tym, że hiszpańscy żołnierze nie wezmą udziału w działaniach wojennych w Iraku poinformował w hiszpańskim parlamencie premier Jose Maria Aznar. W rejon ewentualnego konfliktu zostanie wysłany jedynie okręt sanitarny i 6 samolotów. Hiszpania udostępniła też Stanom Zjednoczonym 2 bazy wojskowe.

Nieoficjalnie mówi się jednak, że do misji w Iraku przygotowuje się 1500 żołnierzy.

Stanowisko Paryża, nie wykluczające udziału w wojnie w Iraku, przedstawił ambasador Francji w Stanach Zjednoczonych - Jean-David Levitte. Jak się ocenia, nie jest to zwrot o 180 stopni, ale można zauważyć starania Paryża, aby zmniejszyć przepaść, która zaczęła oddzielać Francję od USA.

Prezydent Jacques Chirac zasugerował nawet, że obalenia Husajna byłoby dobre, choć jeszcze kilka dni temu Paryż utrzymywał, że odsunięcie od władzy Saddama byłoby złamaniem prawa międzynarodowego.

Powody zmiany stanowiska przez Francję mogą być różne: chęć ratowania dobrych dotąd stosunków Waszyngton-Paryż, strach przed polityczną zemstą USA, chęć załagodzenia podziałów w NATO i w UE.

Tymczasem amerykański sekretarz stanu Colin Powell poinformował, że w akcji w Iraku, Stany Zjednoczone wesprze 45 państw. 15 z nich woli jednak wspierać akcję niejawnie, dlatego Powell nie ujawnił wszystkich członków koalicji.

Foto: Archiwum RMF

22:45