Dziś - 11 lutego o 11:00 - ruszył licznik strat spowodowanych w Polsce przez lockdown. W momencie publikacji tego tekstu widnieje na nim suma 30 mld 160 mln złotych. Według twórców, tyle wynoszą skumulowane straty gospodarki od wprowadzenia pierwszego lockdownu, na wiosnę zeszłego roku.

Wtedy też straty rosły najszybciej, teraz licznik kręci się wolniej, ale i tak nabija ponad 600 złotych na sekundę. Jutro powinien się już kręcić dużo wolniej, bo wiele hoteli, stoków narciarskich, kin czy basenów może zacząć zarabiać.

Licznik osobno prowadzi rachunek dla zamkniętych branż. Licznik rozrywki i kultury wskazuje 2,13 mld złotych, gastronomicznej 1,87 mld, hotelarskiej 1,08 mld, a fitness 0,71 mld złotych.

Wyświetlacz zawisł na ścianie gmachu centrum bankowo-finansowego w Warszawie, czyli na dawnej siedzibie Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Twórcy licznika, czyli Warsaw Enterprise Institute oraz Związek Przedsiębiorców i Pracodawców uruchomili też wersję internetową.

Według nich straty poniesione z powodu lockdownu były niekonieczne, a na pewno mogły być znacznie mniejsze, bo wystarczyło ich zdaniem wprowadzić odpowiednie zasady rygoru sanitarnego.

Uważamy, że większość tych rzeczy była do przewidzenia i nie trzeba było tego lockdownu trzymać tak długo. Większość przedsiębiorców była świetnie przygotowana na pandemię, zachowaliśmy dystans, zainwestowaliśmy w środki konieczne do dezynfekcji, dotyczy to barów, restauracji, siłowni, całego sektora, którego straty idą w dziesiątki milionów, jak nie miliardy złotych - twierdzi szef Warsaw Enterprise Institute Tomasz Wróblewski.

Licznik strat lockdownowych
oparty jest o sektorowy model input-output, który umożliwia również uchwycenie efektów wtórnych zamknięcia części gospodarki. Chodzi o spadki produkcji w branżach nieobjętych bezpośrednio restrykcjami.