Nie pozwolimy sobie narzucić rytmu redukcji emisji CO2, który byłby rujnujący dla naszej gospodarki. Będziemy konsekwentni - to głos Donalda Tuska w unijnej awanturze o zmniejszenie emisji dwutlenku węgla. Problem w tym, że 1 lipca Polska obejmie prezydencję w Unii Europejskiej i nasze władze będą musiały prezentować ambitne - i niekorzystne dla polskiej gospodarki - unijne plany w tej kwestii.

Zdaniem polskich władz, Bruksela - ustalając limity emisji dwutlenku węgla - niesprawiedliwie potraktowała polskie przedsiębiorstwa, bo wskaźniki emisyjności oparła wyłącznie na zasilaniu gazowym i nie uwzględniła specyfiki polskiej gospodarki, która opiera się na węglu.

Donald Tusk zapowiada, że polski rząd będzie "przeciwko całej Unii", dopóki ta nie zrozumie, jak wielkim zagrożeniem dla naszej energetyki jest przymus redukcji emisji CO2, i nie wprowadzi dobrowolności w tej sprawie. Dla mnie nic przyjemnego - szczególnie w przededniu prezydencji - mówić twardo "nie" samemu - przyznawał w Brukseli premier, ale - jak dodawał - ostrzegaliśmy wszystkie kraje, że będziemy takie plany konsekwentnie blokować.

Problem jednak w tym, że 1 lipca Polska obejmie przewodnictwo w Unii i Tusk jako szef polskiego rządu będzie blokować, a jako szef prezydencji będzie musiał prezentować stanowisko Unii sprzeczne z naszym. Apogeum tego rozdwojenia nastąpi pod koniec roku - tuż przed i w trakcie konferencji klimatycznej ONZ w Durbanie. Unia będzie chciała przedstawiać na konferencji ambitne plany redukcyjne, a prezentować je będzie polski minister środowiska - który właśnie te plany zablokował.

Katarzyna Szymańska-Borginon