Rząd zabezpiecza się przed spekulantami walutowymi. Będzie liczył dług publiczny na podstawie średniorocznego kursu euro, a nie ceny tej waluty z 31 grudnia, tak jak jest teraz. Potwierdził to wiceminister finansów Dominik Radziwiłł.

Dzięki tej niewielkiej zmianie liczenia długu rząd upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze: zabezpieczy się przed atakami spekulantów. W tej chwili aż jedną trzecią zadłużenia Polska ma zaciągniętą w walutach obcych. To oznacza, że drożejące waluty, sprawiają, że nasze zadłużenie szybko rośnie. Jeśli dług będzie liczony nie po kursie z ostatniego dnia roku, a po kursie średnim, będziemy bezpieczniejsi.

Po drugie: automatycznie zmniejszy się całe zadłużenie, przynajmniej statystycznie. Różnica między średnim kursem euro, a dzisiejszym daje dług mniejszy o 23 miliardy złotych.

Dzięki temu nie przekroczymy progu zadłużenia na poziomie 55 procent PKB, a Komisja Europejska nie nałoży na nas kar.

Nowy sposób liczenia długu ma zacznie obowiązywać od przyszłego roku.