Taksówkarze nie godzą się na zamontowanie kas fiskalnych, a ich protest odczuli wczoraj kierowcy w całym kraju. Ulicami wielu miast płynęły powolne potoki taksówek, a za nimi w gigantycznych korkach stali m.in. krakowianie, łodzianie, czy mieszkańcy Trójmiasta.

Ministerstwo Finansów chce, by od 1 stycznia przyszłego roku kasa fiskalna była w każdej taksówce. Taksówkarze protestują przeciwko temu, argumentując, że kasy w pojazdach nie są potrzebne, a obowiązek ich instalowania naraża właścicieli taksówek na dodatkowe koszty.

Taksówkarska akcja skomplikowała już i tak niełatwą sytuację komunikacyjną w wielu miastach. I o ile w samej stolicy tym razem było w miarę spokojnie, to w innych dużych miastach było źle.

W Krakowie taksówkarski protest najbardziej dał się we znaki zwykłym mieszkańcom miasta. W zatorach utknęły samochody, autobusy, a nawet tramwaje. Najgorzej było na Alejach Trzech Wieszczów oraz na rondach: Mogilskim i Kotlarskim. Do godz. 16 nie można było zamówić taksówki przez telefon.

W Łodzi taksówkarze w żółwim tempie jeździli miejskim odcinkiem krajowej „jedynki”. Przez kilka godzin kawalkada taksówek zajmowała jeden z pasów drogi. Przejazd przez miasto w kierunku Gdańska czy Katowic chwilami był utrudniony.

W Trójmieście kilkadziesiąt taksówek posuwało się bardzo wolno główną arterią. Kierowcy zaskoczyli mieszkańców, ponieważ wcześniej nie zapowiadali swego protestu. Mieszkańcy Gdańska, Sopotu i Gdyni musieli się więc liczyć z korkami lub omijać ul. Grunwaldzką w Gdańsku.

Gigantyczne korki utworzyły się także w stolicy Górnego Śląska. Tam około dwustu samochodów przez kilkadziesiąt minut blokowało katowickie rondo, jeden z najbardziej newralgicznych punktów komunikacyjnych na Śląsku. Co bardziej zdenerwowani kierowcy przejeżdżali przez trawniki i chodniki. Protest na katowickim rondzie obserwował reporter RMF Marcin Buczek:

08:50