Pojawiają się nowe i to coraz bardziej zdumiewające fakty na temat działalności islamskich terrorystów, którzy 11 września ubiegłego roku zorganizowali zamachy w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Amerykański departament rolnictwa poinformował, że nieformalny przywódca siatki zamachowców, Mohammed Atta, starał się o pożyczkę w wysokości 650 tys. dolarów.

Atta zamierzał kupić mały samolot i wyposażyć go w wielki zbiornik chemiczny.

Zajmująca się pożyczkami w biurze w południowej Florydzie pani Johnell Bryant powiedziała, że Atta odwiedził ją wiosną 2000 roku.

Właśnie przyjechałem z Afganistanu, chcę kupić 6-miejscowy samolot i zdobyć licencję pilota - miał oświadczyć Atta. Jak twierdził, samolot jest mu potrzebny do opryskiwania pól. Niestety, pożyczki nie dostał, bo nie był obywatelem USA.

Zanim opuścił biuro pani Bryant, zainteresował się wiszącą na ścianie wielką fotografią Waszyngtonu. Próbował ją nawet kupić. Na fotografii Atta wskazywał szczególnie na Biały Dom i Pentagon. Jak Amerykanie czuliby się, gdyby jakiś kraj zniszczył to miasto i jego pomniki, tak jak zniszczono miasta w moim kraju - miał zapytać Atta.

Mówił także o Osamie bin Ladenie i al-Qaedzie, wspominając że któregoś dnia bin Laden będzie jednym z najwyższych rangą przywódców świata. Urzędniczka twierdzi, że nie miała pojęcia, o czym mówi Atta.

Sądziłam, że bin Laden to jakaś postać z „Gwiezdnych Wojen” - powiedziała Bryant w telewizyjnym programie sieci ABC "World News Tonight". Co ciekawe, Atta przedstawił się własnym nazwiskiem, wcale się nie kryjąc. Dokładnie je także przeliterował.

Urzędniczka dodała, że nikomu nie mówiła o spotkaniu z Attą, poznała go dopiero na telewizyjnych zdjęciach po 11 września. Posłuchaj relacji naszego waszyngtońskiego korespondenta Grzegorza Jasińskiego:

materiały FBI

21:15