Szef KPRM Michał Dworczyk, komentując cofnięcie decyzji środowiskowej na jeden z odcinków rurociągu Baltic Pipe podkreślił, że sprawa jest przez Polskę analizowana. "Analizujemy sytuację, aby móc zaplanować dalsze działania" - zaznaczył.

W czwartek duński operator systemu przesyłowego Energinet poinformował, że Komisja Odwoławcza ds. Środowiska i Żywności cofnęła pozwolenie środowiskowe dla rurociągu Baltic Pipe, którym ma płynąć gaz z Norwegii przez Danię do Polski.

Decyzja oznacza, że Duńska Agencja Ochrony Środowiska musi przeprowadzić dodatkowe badania konieczne do oceny, czy inwestycja może zniszczyć lub uszkodzić tereny rozrodu lub odpoczynku m.in. niektórych gatunków myszy i nietoperzy, które występują na lądowej części planowanego gazociągu.

W rozmowie z TVP1, której gościem był Michał Dworczyk, przywołano sprawę Baltic Pipe w kontekście wypowiedzi administracji USA ws. Nord Stream 2 i presję na Polskę, aby zrezygnowała z węgla.

Pytany, czy celem jest, aby na Polsce coś wymusić, szef KPRM odpowiedział: "Na pewno trzeba analizować sytuację geopolityczną naszego kraju we wszystkich aspektach". "Ten obszar energetycznej niezależności jest niezwykle ważny" - zaznaczył Michał Dworczyk.

Szef KPRM odniósł się także konkretnie do decyzji środowiskowej ws. Baltic Pipe. "My analizujemy w tej chwili i polskie służby zajmujące się tą problematyką analizują tę sytuację" - poinformował. "Pozostałe dwie części są jakby niezagrożone" - dodał.

"Tutaj trzeba przeanalizować najpierw, żeby móc zaplanować dalsze działania, tę nową sytuację, w której się rzeczywiście w sposób nieoczekiwany znaleźliśmy" - podkreślił Dworczyk i zaznaczył, że "pochopne komentarze, pochopne decyzje nie byłyby na pewno wskazane".

Baltic Pipe ma być gotowy jesienią 2022 roku. Nie wiadomo na razie, czy projekt zostanie opóźniony.

Prace przy Baltic Pipe za które odpowiada Gaz-System przebiegają bez zakłóceń

Prace nad Baltic Pipe, w części za którą odpowiada Gaz-System, przebiegają bez zakłóceń - poinformował w piątek polski operator. Jak podkreślił, został poinformowany przez duński Energinet o cofnięciu decyzji środowiskowej dotyczącą budowy na terenie Danii.

Gaz-System potwierdził w piątek, że został poinformowany przez duńskiego operatora Energinet o tym, że duńska Komisja Odwoławcza ds. Środowiska i Żywności cofnęła wydaną wcześniej przez Duńską Agencję Ochrony Środowiska decyzję środowiskową dotyczącą budowy Baltic Pipe na lądzie w Danii.

Decyzja duńskiej Komisji Odwoławczej nie ma wpływu na realizację projektu Baltic Pipe przez Gaz-System - podkreślił polski operator. Prace budowlane w projekcie Baltic Pipe, za które odpowiedzialna jest spółka, prowadzone zarówno na lądzie, jak i na Morzu Bałtyckim, przebiegają bez zakłóceń i są realizowane zgodnie z harmonogramem - zaznaczył Gaz-System.

Operator dodał, że jest w stałym kontakcie z Energinetem, który podejmuje działania zaradcze związane z wyjaśnieniem obecnej sytuacji.

Spółka Energinet obecnie analizuje konsekwencje tej decyzji w kontekście wpływu na prowadzenie prac budowlanych na lądzie w Danii w szczególności w miejscach, gdzie żyją chronione gatunki zwierząt, wymienione w odwołanej decyzji środowiskowej - podkreślił Gaz-System.

Energinet odpowiada za budowę części Baltic Pipe od połączenia z gazociągiem Europipe II na Morzu Północnym, przez duński ląd: Jutlandię, wyspę Fionia, aż po wybrzeże wysyp Zelandia. Od tego punktu za budowę, w tym położenie rury na dnie Bałtyku, odpowiada Gaz-System.

Gazociąg podmorski między Europipe II a wybrzeżem Danii został położony w ostatnich tygodniach. Duńczycy zbudowali też sporą część gazociągu na lądzie. Układanie rury na Bałtyku kontraktor Gaz-Systemu - Saipem - ma zacząć latem. Według harmonogramu, cały system Baltic Pipe ma ruszyć 1 października 2022 r.

Co decyzja oznacza dla Polski?

"Bardzo nam przykro z powodu tej decyzji. Gdy w 2019 roku otrzymywaliśmy od władz pozwolenie w sprawie Baltic Pipe, zaznaczono, że powinniśmy prowadzić dalsze prace nad szeregiem środków zapewniających dobre warunki życia niektórym gatunkom zwierząt. Od tego czasu kontynuujemy wysiłki w celu ich ochrony. Jednak Komisja Odwoławcza twierdzi, że wszystkie środki powinny zostać określone przed wydaniem pozwolenia" - stwierdziła w czwartkowym komunikacie Marian Kaagh, wicedyrektorka spółki Energinet, która realizuje projekt na duńskim odcinku.

Według Kaagh "Energinet jest w trakcie wyjaśniania z władzami konsekwencji decyzji o uchyleniu pozwolenia środowiskowego i przygotowuje się do wstrzymania budowy do czasu uzyskania niezbędnych pozwoleń". "Musimy dokładnie zbadać, co dokładnie oznacza dla projektu Baltic Pipe cofnięcie pozwolenia, a zwłaszcza dla prac budowlanych w miejscach, gdzie występują chronione gatunki" - pokreśliła Kaagh. 

W rozmowie z telewizją TV2 Kaagh przyznała, że jest "bardzo zaskoczona decyzją" organu odwoławczego. My jako klient i oni jako (Duńska Agencja Ochrony Środowiska) byliśmy przekonani, że wszystko zostało wyjaśnione - zaznaczyła.

Według profesora prawa ochrony środowiska Petera Pagha z Uniwersytetu w Kopenhadze winnym jest organ zatwierdzający, czyli podlegająca duńskiemu rządowi Agencja Ochrony Środowiska.

Komisja Odwoławcza ds. Środowiska i Żywności, uchylając pozwolenie środowiskowe, powołała się na dyrektywę siedliskową UE.