Rzecznik Interesu Publicznego wniósł o umorzenie postępowania lustracyjnego Kwaśniewskiego. Jak stwierdził w sprawie istnieją wątpliwości, których nie da się jednoznacznie rozstrzygnąć.

Dzisiaj około godziny 15 Sąd Lustracyjny wyda werdykt w sprawie Aleksandra Kwaśniewskiego. Obrońca prezydenta, mecenas Czesław Jaworski uważa, że postępowanie powinno się zakończyć stwierdzeniem, że prezydent nie współpracował ze służbą bezpieczeństwa: "Jeżeli w sposób logiczny, spróbujemy odczytać te zapisy w powiązaniu z zeznaniami tych świadków, to teza o tym, że „Alkiem” nigdy nie był pan Aleksander Kwaśniewski, że nie współpracował ze służbami bezpieczeństwa wydaje się tu zupełnie oczywista i niepodważalna".

Prezydent Aleksander Kwaśniewski powtórzył przed sądem, że nie miał związków ze spec-słuzbami PRL: "Chciałem powiedzieć, że podtrzymuję w pełni oświadczenie, które złożyłem w listopadzie 1998 roku, iż nie współpracowałem ze służbą bezpieczeństwa PRL, ani nie pracowałem w tych organach i proszę wysoki sąd aby po tylu miesiącach wydał jednoznaczny wyrok".

To nie "Alek"

Coraz więcej przemawia za tym, że "Alek" to nie Aleksander Kwaśniewski. Kapitan SB, Zygmunt Wytrwał, który prowadził agenta o kryptonimie "Alek" zeznał przed Sądem Lustracyjnym, że Kwaśniewski nie był jego agentem. Jednocześnie przyznał, że w latach 1983-84 utrzymywał oficjalne kontakty z niektórymi redaktorami naczelnymi prasy młodzieżowej, w tym z Kwaśniewskim, który był wtedy szefem "Sztandaru Młodych". Zdaniem Wytrwała doszło do pięciu takich spotkań. Były kapitan SB podkreślił, że Kwaśniewski przyjmował wizyty oficerów MSW z nieukrywaną złością. Wcześniej sąd odczytał zeznania byłego pracownika MSW. Ten również zaprzeczył jakoby Kwaśniewski był agentem SB. Krzysztof Majchrowski w latach 80. był zastępcą szefa III Departamentu MSW i nadzorował kierowany przez Floriana Uryzaja wydział VII tego Departamentu, zajmujący się prasą. Majchrowski nie był obecny na rozprawie - ze względu na stan zdrowia sąd przesłuchał go już wczoraj a dziś odczytał jego zeznania. Majchrowski stwierdził, że nigdy nie spotkał się z informacją, by Kwaśniewski był "jakimkolwiek źródłem informacji". Dodawał, że "jest nie do pomyślenia, abym nie był o tym poinformowany". Krzysztof Majchrowski zeznał, że nie wie kim jest tajny współpracownik o kryptonimie "Alek", zatrudniony w latach 80. w redakcji "Życia Warszawy".

Sąd przesłuchał też dyrektora archiwów UOP. Antoni Zieliński powiedział między innymi, że nie było możliwe sfałszowanie treści akt SB, a jedynie ich formy. Według niego, jedynie numer pojawiający się zarówno w dzienniku rejestracyjnym jak i w aktach paszportowych z czerwca 1985 roku może łączyć obecnego prezydenta z listą współpracowników Służby Bezpieczeństwa. Poza tym nic nie wskazuje na to, że "Alek" to Kwaśniewski, dodał Zieliński. Według jego analizy wynika, że agent "Alek" zrezygnował ze współpracy 7 września 89 roku, na trzy dni przed powstaniem rządu Tadeusza Mazowieckiego.

Co kryją teczki

We wtorek wyszło na jaw, że w ostatnich dniach do sądu trafił kolejny dokument z Urzędu Ochrony Państwa w sprawie lustracji Kwaśniewskiego. Wiadomo, że to sprawozdanie służb specjalnych PRL z olimpiady w Seulu. Są też dokumenty na temat osób wchodzących w skład ekipy sportowców pracujacych jednocześnie dla specsłużb PRL-u. Kwaśniewski gościł w Seulu jako ówczesny minister sportu. A co zawierają inne dokumenty, które mogą zaszkodzić prezydentowi i w efekcie uniemożliwić mu start w wyborach? Zdaniem archiwistów, to przede wszystkim numer, który znajduje się w aktach paszportowych prezydenta. Okazuje się bowiem, że numer 72204 jest jednocześnie numerem agenta o kryptonimie "Alek". Agent ten jako dziennikarz działał w latach 80. w redakcji "Życia Warszawy". Kwaśniewski zaprzecza, by był agentem.

SB wyjaśni, UOP wytłumaczy

Na dzisiejszą rozprawę, próczy byłych oficerów SB zostali wezwani także oficerowie UOP. Ci pierwsi (czyli m.in Majchrowski i Wyrwał) mieli wyjaśnić kim był ów tajemniczy "Alek", zaś fachowcy z Urzędu Ochrony Państwa mają wytłumaczyć między innymi, dlaczego dokumenty z Urzędu nie trafiły do Rzecznika Interesu Publicznego tak by wcześniej mógł zająć się ich zbadaniem. Zdaniem przedstawicieli Alreksandra Kwaśniewskiego to dowód na to, że w sprawie lustracji prezydenta prowadzona jest nieczysta gra polityczna. Szefowie UOP-u wczesniej wyjaśniali, że nie mogli przesłać archiwalnej dokumentacji, bo nie byli pewni, że zebrane dokumenty są kompletne. Tej argumentacji zarzucano brak logiki. Tego, że znaleziono wszystko nigdy nie można być pewnym - mówili przedstawiciele szatbu wyborczego Aleksandra Kwasniewskiego. Rozprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami.

Kliknij i posłuchaj relacji warszawskiego reportera radia RMF FM, Konrada Piaseckiego:

01:05