Pisanie nieprawdy a nawet kłamstwa - zarzucił dziennikarzom gazety "Życie" mecenas Tadeusz de Virion, adwokat Aleksandra Kwaśniewskiego podczas procesu toczącego się przed sądem apelacyjnym w Warszawie. Pierwszy proces wygrał prezydent.

Aleksander Kwaśniewski, który wygrał sprawę w pierwszej instancji domaga się podtrzymania wyroku Sądu Okręgowego. Sąd Pierwszej Instancji nakazał "Życiu" przeproszenie prezydenta za sugerowanie w kilku artykułach prasowych bliskich kontaktów, jakie Kwaśniewski - były lider SLD rzekomo posiadał z rosyjskim agentem Władimirem Ałganowem. Z kolei Tomasz Wołek, redaktor naczelny „Życia” ma nadzieję, że Sąd Apelacyjny uchyli wyrok Sądu Pierwszej Istancji. Jego zdaniem dziennikarze pisząc artykuł „Wakacje z agentem” wykazali się wielką starannością w zbieraniu informacji na ten temat: „Byli nie tylko staranni ale i rzetelni. Potwierdzamy w pełni wszystko to, cośmy napisali” – powiedział sieci RMF FM Tomasz Wołek. Adwokaci prezydenta twardo stoją jednak na stanowisku, że dziennikarze świadomie poświadczyli nieprawdę o rzekomych spotkaniach Kwaśniewskiego z Ałganowem: „Nigdy nie może być usprawiedliwione podawanie faktów niezgodnych z prawdą. Tam gdzie nieprawda legła u podstaw budowanej konstrukcji przekazywanej informacji, tam gdzie kłamstwo leżało u jego podłoża, tam w żadnym wypadku nie można mówić o prawności działania" – powiedział mecenas Tadeusz de Virion. Natomiast jeden z autorów artykułu Rafał Kasprów zapewnił, że to co napisała gazeta było prawdą. "Sugerowanie w ogóle kłamstwa, czyli świadomego, zaplanowanego mówienia nieprawdy jest żenującą manipulacją ze strony pana mecenasa de Viriona i myślę, że pan mecenas zdaje sobie z tego sprawę" - powiedział Kasprów. Wyrok w tej sprawie ma zapaść 27 lutego. "Spodziewam się orzeczenia, które wybije kolejną cegłę w takim niewidzialnym murze pewnej quasi cenzury, które zaczyna otaczać czy zastawiać polskie dziennikarstwo. Jest to cenzura strachu" – powiedział Tomasz Wołek.

Przypomnijmy: w 1997 roku "Życie" w artykule "Wakacje z agentem" napisało, że między 5 a 15 sierpnia 1994 roku, ówczesny lider SLD Aleksander Kwaśniewski spędzał wakacje z radzieckim i rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem w ośrodku "Rybitwa" w Cetniewie. W artykule jego autorzy Rafał Kasprów i Jacek Łęski powoływali się na świadków oraz rachunki Kwaśniewskiego i Ałganowa

za pobyt. Prezydent zaprzeczył, twierdząc, że 2 sierpnia wyjechał z Cetniewa i już więcej tego roku tam nie wracał. Warszawski Sąd Okręgowy uwzględnił w wyroku główną część pozwu i nakazał "Życiu" przeproszenie Kwaśniewskiego za "nieprawdziwe treści" sugerujące jego kontakty z Ałganowem. Zwolnił jednak gazetę z płacenia 2,5 mln zł dla powodzian, jak chciał prezydent, gdyż uznał, że przeprosiny są adekwatne do takiego naruszenia dóbr osobistych. Sąd oparł wyrok na "dowodach obiektywnych", którymi, w jego ocenie, są dowody przedstawione przez pełnomocników prezydenta świadczące, że w omawianym okresie przebywał on m.in. w Irlandii i w Warszawie. Uznał ponadto, że pozwani przekroczyli granice dopuszczalnej krytyki; nie zaszły też żadne okoliczności wyłączające ich odpowiedzialność. Zdaniem sądu, dziennikarze publikując artykuł, nie dopełnili zasady odpowiedzialności za słowo - składnika obowiązującej ustawowo prasę zasady rzetelności.

06:20