Ponad 5 tysięcy złotych kosztowała jednodniowa wizyta marszałka dolnośląskiego w Hiszpanii. Emilian Stańczyszyn postanowił pojechać do Hiszpanii po doniesieniach prasowych o skandalicznym traktowaniu polskich pracownic przez hiszpańskich plantatorów.

Do Wojewódzkiego Urzędu Pracy we Wrocławiu trafiły dwie skargi Polek, które zdecydowały się na sezonową pracę w Hiszpanii. Nieoficjalnych było znacznie więcej, dlatego marszałek osobiście postanowił zobaczyć, w jakich warunkach pracują dolnoślązaczki.

Największym problemem - jego zdaniem - jest zaskakująco niska jak na hiszpańskie warunki temperatura, a na to wiele Polek po prostu się nie przygotowało. Nie ma także tłumaczy, dlatego każda nawet drobna sprawa urasta do rangi wielkiego problemu.

Dlaczego jednak to dolnośląski marszałek musiał sprawdzać warunki pracy, a nie konsul lub ambasador, którzy są przecież na miejscu? To pytanie wyraźnie zdenerwowało Emiliana Stańczyszyna: „Bo chciałem. Pan konsul Zbigniew Adamczyk był w poniedziałek”. Swoje uwagi marszałek przekaże ministrowi pracy, a także konsulowi i ambasadorowi Polski w Hiszpanii. Wszystko to po to, by - jak twierdzi - w przyszłości zapobiec podobnym przypadkom. Taka jednodniowa wizytacja marszałka kosztowała tyle, ile na hiszpańskiej plantacji jedna osoba zarabia pracując 51 dni.

foto Maciej Cepin RMF Wrocław

03:35