Nowy pakt fiskalny zostanie podpisany na początku marca, a może nawet wcześniej. Poinformował o tym na zakończenie szczytu UE przewodniczący Rady Europejskiej. Herman Van Rompuy liczy, że "dość szybko", po konsultacjach w parlamentach narodowych, poznamy liczbę państw, które zdecydują się na nowe porozumienie dotyczące zacieśniania dyscypliny finansowej. Na razie nie wiadomo, w jakim trybie polski Sejm ma ratyfikować ustalenia z Brukseli.

Marszałek Sejmu Ewa Kopacz ewidentnie czeka w tej sprawie na dyspozycję premiera. Chodzi o to, czy uznać, że jest to zwykła umowa międzyrządowa - tu wystarczy zwykła większość, a więc głosy PO, PSL-u i popierających tę decyzję SLD. Inna opcja, to uznać, że ustalenia Brukseli oznaczają jednak oddanie części kompetencji w ręce Unii i zaryzykować wtedy większość dwóch trzecich. W tym trybie zwolennikom ustaleń z Brukseli może jednak zabraknąć kilku głosów.

Decyzję ma poprzedzić debata 15 grudnia. A ostateczna decyzja, jaką większością przyjąć ustalenia z Brukseli, zapadnie zwykłą większością, więc rząd i PO niczym nie ryzykują.

"UE jak dom, w którym przecieka dach"

Marszałek Sejmu mówiła na konferencji prasowej, że Polska, jako kraj spoza strefy euro, chce razem z innymi państwami ponosić odpowiedzialność za sytuację w UE. Kopacz porównywała Unię w chwili kryzysu do domu zamieszkiwanego przez 27 rodzin, w którym w pewnym momencie zaczyna przeciekać dach, co bezpośrednio dotyka w pierwszej kolejności tych z najwyższego piętra. Oceniła, że wszyscy pozostali mogą się zachować tak, jakby nic się złego nie działo, albo biorąc pod uwagę to, że za chwilę woda może zacząć przeciekać na inne piętra, odpowiedzialnie jest zdecydować o dbaniu o wspólny budynek.