Radość na parkietach. Pod koniec czarnego tygodnia, na giełdach nastąpił zwrot. Rządy m.in. USA i Wielkiej Brytanii zaczęły robić wszystko, by zapewnić równowagę systemu. Na rynek płyną więc państwowe pieniądze, grube miliardy ratują upadające banki, a także poprawiają nastroje. Inwestorzy, po kilku dniach załamywania rąk, dziś mogę unieść je w górę w geście triumfu.

W górę zmierzają też indeksy. Na otwarciu w Nowym Jorku, Dow Jones podskoczył o 3 procent. Z kolei brytyjski FTSE zyskiwał aż 7,79 proc., co jest rekordem w historii tego wskaźnika. Podobnie rzecz się ma w innych krajach Europy. Czeski PX wzrastał prawie 8,5 proc., a francuski CAC ponad 6 proc. W szalonym tempie wybił się w górę rosyjski RTS, który rósł w tempie 20 procent.

Euforia wzięła się z decyzji amerykańskiego FED-u, który zapowiedział, że weźmie na siebie długi sektora bankowego. Szczegóły tej operacji na razie nie są znane, ale sama zapowiedź wystarczyła, by na giełdach pojawiła euforia, porównywalna może tylko z paniką przy fali spadków, kiedy bankrutował bank Lehman Brothers.

Ta radość i niesłychanie wysokie notowania nie rokują jednak całkiem optymistycznie. Świadczą o mocnym rozchwianiu rynków. Inwestorzy bardzo łatwo przechodzą z jednej skrajności w drugą skrajność, a kryzys wcale nie jest jeszcze do końca opanowany.