35 dni przed końcem roku wciąż nie wiadomo, jak będzie wyglądał plan finansów państwa na rok następny. Jest koniec listopada, a z trzech zapowiadanych przez ministra finansów Jacka Rostowskiego scenariuszy na trudne czasy nie widać ani jednego.

Ustawa budżetowa wciąż jest w ministerstwie finansów i nie chce wyjść, najwyraźniej nadal niegotowa. Podobno "publicznie" ma się pojawić dopiero w połowie grudnia. A terminy gonią. Bo przekroczenie progu ministerstwa to pierwszy krok z bardzo długiej legislacyjnej drogi, która nawet przy ekspresowym tempie wymaga czasu. Ustawę musi przyjąć rząd, później opracować komisja finansów no i parlament. Przed świętami Sejm może się nią zająć najpóźniej 22 grudnia, później dopiero po 11 stycznia.

Dlaczego do dziś nie wiemy ile wyniesie dziura budżetowa? Minister finansów wykorzystuje lukę w prawie. Powinien wysłać budżet do Sejmu przed 30 września. I wysłał, tyle że parlament się zmienił i ustawa powinna wpłynąć raz jeszcze. Tu nie przewidziano terminów, więc Jacek Rostowski zwleka jak może. Tłumaczy się dynamiczną sytuacją w Unii Europejskiej. To od niej uzależnia prognozę wzrostu w Polsce.