Ministerstwo Skarbu i Agencja Rozwoju Przemysłu twierdzą, że nic nie wiedzą o przylocie do Polski Siergieja Taruty. Ukraiński oligarcha, a przy okazji większościowy właściciel Stoczni Gdańskiej, ma pojawić się w naszym kraju dziś wieczorem, albo we wtorek rano. Zakład zadłużony jest na 180 milionów złotych.

Agencja Rozwoju Przemysłu, twierdzi, że rozmawia z ukraińskim właścicielem o sposobach ratowania kondycji finansowej Stoczni Gdańskiej. Nie od dziś wiadomo, że finansowanie ze strony Skarbu Państwa, nie wchodzi jednak w grę. Z drugiej strony ukraiński właściciel podkreśla, że sam dofinansuje zakład. Może przeznaczyć na to 80 milionów złotych. Resztę pieniędzy na spłatę długów, chce pozyskać ze sprzedaży majątku stoczni.

ARP musiałaby jednak zdjąć hipotekę z najcenniejszej hali produkcyjnej. Agencja Rozwoju Przemysłu nie chce się na to zgodzić. W zamian jej zabezpieczeniem miałyby być mniej wartościowe grunty, których od dawna nikt nie chce kupić. 

W poniedziałek część pracowników Stoczni Gdańskiej dostała część zaległych wypłat. To oczywiście uspokaja sytuację, ale nie oznacza, że nie będzie referendum strajkowego. My się szykujemy. Najprawdopodobniej to referendum zrobimy, ponieważ sytuacja wokół stoczni jest bardzo dynamiczna. Cały czas mówi się, że ukraiński właściciel stoczni, chce dotacji ze Skarbu Państwa. To jest nieprawdą! Do ratowania stoczni potrzebna jest tylko dobra wola rządu - twierdzi w rozmowie z reporterem RMF FM Karol Guzikiewicz ze stoczniowej "Solidarności." 

Dodaje, że głosowanie w sprawie strajku na pewno się odbędzie, bo stoczniowcy chcą mieć możliwość legalnego kontynuowania protestu. Wciąż domagają się porozumienia ukraińskiego właściciela stoczni z Agencją Rozwoju Przemysłu w sprawie przyszłości zakładu.

W ubiegły czwartek niemal cała załoga stoczni przerwała pracę. Pracownicy tłumaczyli, że mają już dość otrzymywania wynagrodzeń w ratach. Z powodu kłopotów z płynnością finansową od stycznia wynagrodzenia są wypłacane nieregularnie: w dwóch lub trzech transzach. Ostatniej raty pensji, za sierpień, pracownicy nie dostali, bo komornik zablokował stoczniowe konta.

Agencja nie pomoże, bo nie może

Dziś wieczorem lub we wtorek rano do Polski ma przylecieć Siergiej Taruta. To ukraiński miliarder, którego spółka ISD jest większościowym udziałowcem stoczni. Nie wiadomo jednak, czy przyjazd w końcu dojdzie do skutku i czy Ukrainiec spotka się z przedstawicielami mniejszościowego właściciela, czyli pracownikami Agencji Rozwoju Przemysłu.

Jacek Łęcki, rzecznik spółki ISD Polska, twierdzi, że ukraiński właściciel nie chce, aby Skarb Państwa ratował Stocznię Gdańską pieniędzmi podatników. Zgłaszaliśmy się o pomoc do ARP, ale ta pomoc miała polegać nie na udzieleniu finansowania Stoczni Gdańsk, tylko na pomocy w zbyciu części aktywów stoczniowych. Mamy część gruntów, które są niepotrzebne i które przy pomocy ARP można byłoby w naszym przekonaniu dość korzystnie spieniężyć i te pieniądze mogłyby zasilić stocznię. We wszystkich deklaracjach i rozmowach jakie prowadziliśmy z ARP padała kwota 80 milionów złotych gotówką, jakie miał włożyć do stoczni ukraiński akcjonariusz. Pozostałe pieniądze - około 100 milionów złotych - miały być pozyskane z upłynnienia aktywów produkcyjnych stoczni - twierdzi Jacek Łęcki.

Zdaniem przedstawicieli Agencji Rozwoju Przemysłu przedstawiane przez spółkę ISD propozycje nie mają ekonomicznego uzasadnienia i są nieopłacalne. Rozwiązanie, które było dyskutowane ostatnio miałoby polegać na zwolnieniu przez ARP hipoteki z hali, która jest największą cenną wartością stoczni i zamianę zabezpieczeń na grunty, które stocznia próbuje sprzedać od wielu miesięcy. Nikt się na nie zgłosił. Na dodatek te tereny są mniej warte niż hala. Nie możemy się zgodzić na takie rozwiązanie - tłumaczy Roma Sarzyńska - Przeciechowska, rzecznik ARP. Jak dodaje, Stocznia Gdańska, oczekiwała też od ARP poręczeń pod kontrakty, które sama wynegocjuje. Mogłoby to zostać potraktowane, tak samo jak udzielenie pomocy finansowej. O taką pomoc zakład będzie się mógł ubiegać dopiero w 2019 roku.

Poręczenia i gwarancje, które stocznia chciałaby uzyskać od Agencji Rozwoju Przemysłu, w rozumieniu Komisji Europejskiej, również są pomocą publiczną. Gdyby ARP udzieliła w tej chwili jakiejkolwiek pożyczki czy gwarancji, Komisja Europejska mogłaby zażądać zwrotu całej kwoty pomocy publicznej, która została stoczni udzielona od 2004 roku, od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej. A jest to 555 milionów złotych. W związku z czym nie ma możliwości prawnych udzielenia niegotówkowej pomocy w formie poręczenia - podkreśla rzeczniczka ARP.

10 września pracownicy Stoczni Gdańskiej powinni dostać wypłatę za sierpień. Nie kryją, że są zdesperowani i gotowi do protestów już nie tylko przed budynkiem dyrekcji na terenie stoczni, ale także na ulicach Gdańska. Liczą, że przylot do Polski ukraińskiego miliardera przyniesie przełom w rozmowach w sprawie przyszłości zakładu. W Agencji Rozwoju Przemysłu oficjalnie o przylocie Siergieja Taruty nikt na razie nie wie.